Rozgrywka o hegemonię w świecie

Rozgrywka o hegemonię w świecie

Dodano: 
Władimir Putin i Donald Trump podczas spotkania na Alasce
Władimir Putin i Donald Trump podczas spotkania na Alasce Źródło: Wikimedia Commons
Adam Wielomski Donald Trump nie jest żadnym amerykańskim "antysystemowcem". Reprezentuje część establishmentu, która przyjęła do wiadomości, że Ameryka nie ma już sił na samodzielną hegemonię. Trzeba się posunąć i podzielić wpływami. Lepiej się podzielić z własnej woli i dogadać, niż zostać do tego zmuszonym

Największym mankamentem polskich debat o polityce światowej jest redukcja wszystkiego do etyki, do podziału graczy na "dobrych" i"złych". Zjawisko to wynika z naszego braku myślenia o polityce w kategorii racji stanu. Kategorię tę wykształciły w epoce nowożytnej monarchie absolutne i przy braku takiej tradycji w Polsce nie wykształciło się również myślenie w kategorii interesu państwa jako wartości prymarnej. Ten mankament ujawnił się przy okazji ukraińsko-rosyjskiego konfliktu zbrojnego, który oglądano i oceniano z perspektywy etycznej, przyjmując, że napadający musi być "zły", a napadnięty "dobry". O interesy Polski nie wolno było pytać, rywalizacji międzynarodowej komentować, pod groźbą "onucowatości". Tymczasem gdy konflikt ten wybuchł, ani Władimir Putin, ani Joe Biden, Emmanuel Macron czy Ursula von der Leyen najprawdopodobniej nawet nie postawili sobie pytania o to, kto jest "dobry", a kto "zły", oceniając świat w kategorii interesów i przemian globalnego układu potęg.

Artykuł został opublikowany w 36/2025 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także