Człowiek, który rozkręcił na wielką skalę budowę kolei wielkich prędkości w Chinach, odsiaduje obecnie wyrok dożywotniego więzienia. Właściwie może on mówić o wielkim szczęściu, bo jego pierwotny wyrok z roku 2013 to była kara śmierci. I to nie byle jaka, bo w zawieszeniu na dwa lata. Taki wymiar kary świadczy o pewnym wyrafinowaniu władz, które trzymały go z tym wyrokiem przez cały okres zawieszenia, a następnie dokonały czegoś w rodzaju ułaskawienia. Skazany nazywa się Liu Zhijun i jest nieomal rówieśnikiem Xi Jingpinga, bo urodził się w styczniu 1953 r. Obaj więc pamiętają z dzieciństwa i młodości twarde metody działania sprawiedliwości ludowej. Zapewne obaj też docenili zalety tego wyroku: Liu przeżył, a Xi mógł pokazać na samym początku swoich rządów, w roku 2013, że jest surowy, lecz sprawiedliwy.
Pan Liu wśród kolegów z branży był nazywany „Skoczkiem”. Bynajmniej nie chodziło o jego umiejętności sportowe, ale o odniesienie do Wielkiego Skoku Naprzód, który pod jego wodzą wykonały chińskie koleje. Z tego skoku pan Liu miał 4 proc. od kontraktu, co pozwalało mu dostatnio żyć, bo według różnych źródeł zgromadził w czasie prawie dekady, gdy pełnił funkcję ministra kolei, ok. ćwierci miliarda dolarów. Biorąc pod uwagę, że ten stały przychód był uzależniony od rozwoju podległych mu przedsięwzięć, trudno się dziwić, że podchodził on entuzjastycznie do budowy nowoczesnego kolejnictwa w swojej ojczyźnie. W czasie, gdy był ministrem, długość linii kolejowych dostosowanych do wielkich prędkości osiągnęła zawrotną wielkość 45 tys. km, budząc w świecie powszechny zachwyt i szacunek.
Poza rachunkiem ekonomicznym?
Ileż to razy zdarzało się nam słuchać pełnych entuzjazmu okrzyków wynoszących pod niebiosa rozmach i odwagę chińskich projektów cywilizacyjnych? Ileż razy kręciliśmy głową, z niedowierzaniem czytając o tych tysiącach kilometrów powstających w jakichś nieprawdopodobnie krótkich okresach czasu? O tunelach, których budowa nie jest najmniejszym problemem nawet w największych górach, o estakadach, które nawet nad największymi przepaściami konstruują się nieledwie na skinienie tamtejszych władz. Z zazdrością przy tym porównywaliśmy skalę chińskich działań do tego, co widzieliśmy na własnym podwórku, i wzdychaliśmy, że gdyby to tak u nas... Ba! Wiele osób chciało myśleć, że infrastruktura taka, jak drogi czy kolej, znajduje się jakby poza rachunkiem ekonomicznym i Chiny udowadniają światu, że trzeba śmiało spoglądać w przyszłość, a nie oglądać się na jakieś krępujące ambicję wyliczenia, bo przecież żyjemy w XXI w.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
