Rosyjski jest językiem urzędowym jedynie w dwóch państwach: w Rosji i na Białorusi. Przy czym w kraju Łukaszenki obowiązują dwa języki urzędowe. Obok rosyjskiego również białoruski. Nie można jednak mówić o równości. Białoruski jest marginalizowany. W przestrzeni publicznej zdecydowanie preferowany jest rosyjski. Media państwowe praktycznie nie używają białoruskiego. Po rosyjsku, choć z białoruskim akcentem, mówi sam Łukaszenka. Co więcej, również największa w dziejach Białorusi fala protestów antyrządowych z 2020 r. nie była wymierzona w Rosję, jej wpływy polityczne czy kulturowe, tylko w samego dyktatora. Liderzy zrodzonej wówczas (obecnie głównie emigracyjnej) opozycji mówili po rosyjsku. Dopiero po kilku latach spędzonych za granicą i po inwazji Rosji na Ukrainę Swiatłana Cichanouska zaczęła częściej w wypowiedziach publicznych posługiwać się językiem białoruskim. Jej mąż, Siarhiej, po wyjściu na wolność i wyjeździe na Zachód wciąż mówi po rosyjsku.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.

