Wojna o fundacje
  • Rafał A. ZiemkiewiczAutor:Rafał A. Ziemkiewicz

Wojna o fundacje

Dodano:   /  Zmieniono: 
Teraz fundacje
Teraz fundacje Źródło: SHUTTERSTOCK
Ocierająca się o absurd polityczna wojna uniemożliwia rozwiązanie problemów, których dotyka. Zamiast debaty mamy pokaz hejtu, którykolejne ważne sprawy „wylewa z kąpielą”. Ostatnio osią sporu stały się organizacje pozarządowe.

Plemienna wojna, w jaką główni protagoniści zmienili polską politykę, niszczy po kolei każdą dziedzinę życia publicznego. Każda próba naprawy państwa, choćby najpotrzebniejsza, będzie histerycznie oprotestowana, jeśli podejmują ją „oni” (świeżym przykładem kampania przeciwko obronie terytorialnej, w której histeryzujący antypis chce widzieć jakieś „prywatne wojsko” Macierewicza), każdy najgłupszy pomysł broniony, jeśli jest „nasz” (nawet jeśli, tak jak przy „podatku jednolitym” czy regulowaniu rynku aptek, rząd PiS podchwytuje pomysły rządu poprzedniego). W ogólnym zacietrzewieniu debata publiczna zatraca stopniowo ostatnie znamiona racjonalności.

WODA NA MŁYN 

Dla strony lewicowo-liberalnej wielkim prezentem było mianowanie kilka miesięcy temu Bartłomieja Misiewicza do kilku rad nadzorczych pomimo faktu, że nie spełniał on elementarnych ustawowych wymogów, by w nich zasiadać. Oburzenie tym faktem po stronie lewicowo-liberalnej było w pełni zasadne, podobnie jak w pełni zasadna była odpowiedź kibiców rządu, że to i tak nic wobec nominacji w państwowych spółkach poprzedniej władzy. Oczywiście nikt nie skorzystał z tej okazji, by dostrzec, że rzecz jest częścią systemowej patologii mającej źródło w PRL-owskim utrzymywaniu pozorów „urawniłowki”, czyli bardzo niskich wynagrodzeń w sferze publicznej (na poziomie wiceministra wciąż jest to owe 6 tys., o których mówiła w nagranej przez kelnerów rozmowie Elżbieta Bieńkowska).

Artykuł został opublikowany w 45/2016 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także