W środę 22 lutego Sejm zajmie się wnioskiem Platformy Obywatelskiej o odwołanie Marka Kuchcińskiego z funkcji marszałka Sejmu. Grzegorz Schetyna złożenie takiego wniosku zapowiedział w dniu, w którym zdecydował o zakończeniu kilkutygodniowej okupacji sali obrad Sejmu. – Zła aktywność marszałka, popełniane błędy, zła organizacja pracy Sejmu, zawieszenie Michała Szczerby, doprowadziły do blisko 30 dni konfliktu parlamentarnego i państwowego – wyliczał wówczas lider PO. Marszałek Kuchciński może jednak spać spokojnie.
Po pierwsze, arytmetyka sejmowa nie pozostawia złudzeń, a po drugie, nic bardziej nie gwarantuje mu zachowania stanowiska niż apele i wnioski opozycji o jego odwołanie. Chociaż w samym PiS wielu polityków jest zdania, że Kuchciński w jakimś stopniu współodpowiada za to, co się w grudniu działo w parlamencie, bo to jego pomysły dotyczące ograniczenia pracy dziennikarzy w Sejmie stały się wygodnym pretekstem dla opozycji.
– Marek Kuchciński obok np. Ryszarda Terleckiego należy do tych polityków, którzy są zbyt, nazwijmy to, problematyczni, by zrobić ich ministrami, ale zbyt ważni, by całkiem ich pominąć w nominacjach. Dlatego Jarosław dał go do Sejmu, licząc na to, że tam da sobie radę, ale dla pewności obudował go jeszcze Joachimem Brudzińskim, tak jak Terleckiego Markiem Suskim – opowiada polityk PiS. – Przeliczył się jednak i dziś już zdaje sobie sprawę, że to był błąd, bo Kuchciński nie radzi sobie w tej roli, opozycja o tym wie i będzie go nieustannie prowokować, co dla PiS jest ryzykowne – dodaje.
Kuchcińskiego w obronę bierze jednak Marek Suski, wiceszef klubu PiS. – Rola marszałka jest bardzo trudna. Bo z jednej strony musi być kimś ponad podziałami, co nie zawsze jest akceptowane we własnych szeregach, a z drugiej zawsze jest narażony na krytykę opozycji, która będzie grzmiała, że jest stronniczy – uważa poseł Suski.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.