To, że prawdziwym priorytetem premiera, przemilczanym wprawdzie w exposé, ale determinującym wszystkie jego działania, jest przejście z polityki krajowej do europejskiej, dla przytomnego obserwatora stało się oczywiste już kilka lat temu (dziś zresztą podwładni premiera przyznają to już otwarcie, a nawet z dumą, przechodząc do porządku dziennego nad wielokrotnie powtarzanymi kłamstwami swoimi i swojego szefa w tej kwestii). Ten zamiar wydawał się jednak nazbyt ambitny. Trudno sobie było wyobrazić, żeby przewodniczącym Komisji Europejskiej został polityk spoza strefy euro, nie mówiąc już o pomniejszych przeszkodach, choćby swoistej obsesji Francuzów, którzy z zasady blokują nominacje na wspólnotowe urzędy polityków nieposługujących się biegle ich językiem. (...)
Przez zgliszcza do Europy
Dodano: / Zmieniono:
W odgórnym wybuchu radości po ogłoszeniu nominacji Donalda Tuska starannie unikano pytania: Ile za ten zaszczyt zapłaciliśmy?