Widmo TVP krąży po polityce
  • Rafał A. ZiemkiewiczAutor:Rafał A. Ziemkiewicz

Widmo TVP krąży po polityce

Dodano: 
Jacek Kurski
Jacek Kurski Źródło:PAP / Jakub Kamiński
Okazało się, że brak topornej propagandy w TVP wcale nie demobilizuje wyborców PiS. Bo on mobilizował przeciwników tej partii. Widać też, że wśród kierujących się hasłem „każdy, byle nie PiS” ogromna część dodaje w myślach: „ale PO też nie”.

Parafrazując zdanie ze sławnej powieści: wybory wyszły, jak wyszły, problem, co z tym teraz zrobić. Na razie widać po każdej ze stron zamieszanie – wszyscy przygotowywali się do skonsumowania zupełnie innego wyniku, niż ostatecznie otrzymali, i realizują wcześniej przygotowane plany, jakby nie zauważając, że nie bardzo pasują one do sytuacji. Zacznijmy od PiS i Jacka Kurskiego, którego sprytne wtargnięcie w kadr z ogłaszającym sukces Jarosławem Kaczyńskim skradło show i wszczęło falę medialnych spekulacji i połajanek. Tym bardziej że Kurski pojawił się przy Komendancie w chwili, gdy Mateusz Morawiecki zszedł już był z podium i zajęty był udzielaniem wywiadów. Potem były premier wyraził się o obecności Kurskiego lekceważąco („Nie patrzyłem, kto tam podbiegł na koniec”) i uprzejmie zgodził się z sugestią redaktora Fijołka z Polsatu, że „Kurski był kulą u nogi PiS”, skoro bez jego telewizji partia wypadła w wyborach lepiej niż z nią. „Warto się zastanowić, czy bez krzykliwej, napastliwej, agresywnej polityki telewizji publicznej wynik wyborów parlamentarnych nie byłby jeszcze lepszy. Z dzisiejszej perspektywy uważam, że trzeba było się więcej skoncentrować na tematach merytorycznych, tak jak to zrobiliśmy teraz, podczas tej kampanii” – podsumował, przy okazji informując, że wbrew powszechnemu odczuciu jakaś samorządowa kampania PiS była. Stanowiło to oczywiście odpowiedź na zarzuty, które postawił Morawieckiemu Kurski w niby-tajnym memorandum dla Kaczyńskiego.

Osobiste pojawienie się byłego prezesa TVP i zajęcie miejsca tuż przy Kaczyńskim jest sygnałem, że memorandum było początkiem kampanii, która ma przywrócić Kurskiemu zaufanie tego ostatniego. Jest to skomplikowana gra, bo – jak zwykłem powtarzać – problemem naszego politycznego wyścigu jest to, że tak jak Tusk nie ma hamulców, tak Kaczyński nie ma biegu wstecznego. To w końcu nikt inny, tylko lider PiS odsunął Kurskiego („z powodów, które są mu znane” – jak to ujmował klasyk) i zastąpił go Matyszkowiczem, co, najdelikatniej mówiąc, nie okazało się trafnym wyborem personalnym. I w tym właśnie tkwi największy problem Kurskiego: wytykanie prezesowi PiS błędu, zwłaszcza jeśli naprawdę go popełnił, to pewny sposób, by skończyć jak Jarosław Gowin albo Jan Krzysztof Ardanowski. A Kurski, po odwołaniu przez nową ekipę z synekury w Ameryce, ma odmienne plany i – znając go – wielkie ambicje.

Artykuł został opublikowany w 16/2024 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także