Katolicy dość cierpliwie, choć nie bezkrytycznie, znosili od marca całkowity zakaz możliwości uczestniczenia we Mszach świętych (wyjątki, z ograniczeniem do dwudziestu osób, stanowiły pogrzeby) oraz, de facto, zakaz uczęszczania do kościołów w ogóle. Te wprawdzie mogły pozostać otwarte, jednak na przewidzianej przez biurokratyczne państwo deklaracji-przepustce uprawniającej do wyjścia z domu nie było możliwości wskazania jako motywu „pójście do kościoła”. W poniedziałek 11 maja skończyła się zbiorowa kwarantanna: Francuzi wyszli z powrotem z domów na ulice, sklepy zaczęły wypełniać się ludźmi, do metra powrócił dawny tłok, tymczasem zgromadzenia religijne miały pozostać zamrożone przynajmniej do początku czerwca (jedyne poluzowanie polegało na dopuszczeniu do uczestnictwa dziesięciu osób). W międzyczasie zdążono otworzyć na nowo kwiaciarnie, salony kosmetyczne czy nawet mniejsze muzea.
Ta jawna dyskryminacja, zupełnie ignorująca religijne potrzeby i prawa obywateli, spotkała się z narastającą krytyką ze strony katolików, w tym niektórych biskupów. Odpowiedział na nią minister spraw wewnętrznych Christophe Castaner, mający nadzór nad kwestiami kultu, błyszcząc po raz kolejny swoją wiedzą religijną. Castaner, który nazajutrz po pożarze Notre-Dame twierdził, że nie jest ona katedrą, uznał tym razem, że nie ma mowy o dyskryminowaniu religijnych praw katolików, albowiem każdy może modlić się w domu. To właśnie ten niedorzeczny argument został następnie skutecznie obalony przed Radą Stanu przez skarżące strony, które w oparciu o nauczanie Kościoła wykazały, że kult katolicki wymaga zarówno wspólnotowego uczestnictwa, jak i obecności kapłana, niezbędnego do sprawowania i przyjmowania życiodajnych sakramentów, a przede wszystkim Eucharystii.
Choć wyrok Rady Stanu dotyczy kultu wszystkich religii, paradoksalnie sędzia stwierdził sprzeczność między rządowym dekretem a konstytucyjnie gwarantowanym prawem do wolności religijnej właśnie w oparciu o specyfikę katolickiego kultu, przedstawioną co do istoty przede wszystkim przez zwolenników tradycyjnego katolicyzmu. Ze strony skarżących były to bowiem zgromadzenia: Bractwo Św. Piusa X, Instytut Chrystusa Króla, Bractwo Św. Piotra, Bractwo Św. Wincentego Ferreriusza (wszystkie sprawujące liturgię łacińską według tradycyjnego Mszału Rzymskiego), a także stowarzyszenia AGRIF, które przeciwstawia się dyskryminacji chrześcijan we Francji, czy Civitas, które dąży do przywrócenia katolickiej tożsamości kraju. Z kolei Konferencji Episkopatu Francji oficjalnie zdystansowała się od wyroku Rady Stanu, który „przyjęła do wiadomości”, a przede wszystkim podkreśliła, że episkopat nie był stroną skarżącą i preferował drogę „dialogu” z władzami, a nie konfrontację. Jedynie kilku biskupów wyraziło jednoznaczne wyrazy wdzięczności wobec skarżących oraz szczerą radość z powodu wyroku, wśród których bp Matthieu Rougé, ordynariusz podparyskiej diecezji Nanterre, w wywiadzie dla Famille chrétienne wyraził słowa autokrytyki wobec całego episkopatu: „Zastanawiam się, czy nie brakuje nam kultury prawnej: zaskarżenie przed Radą Stanu nie jest przejawem agresji wobec kogokolwiek. Po prostu umożliwia ono spokojne i racjonalne rozeznanie wobec rozbieżności analiz”. Być może nie chodzi tylko o sam brak kultury prawnej, ale w ogóle o pojmowanie relacji Kościół-państwo, jak tłumaczył na łamach Le Figaro historyk Benoît Schmitz: „Wedle tendencji właściwej dla współczesnego katolicyzmu, naznaczonego sentymentalizmem, decyzje władz nie zostały rozważone politycznie ani prawnie, ale afektywnie, tak jakby Kościół winien, podobnie jak inne grupy i mniejszości, postrzegać państwo przede wszystkim jako matkę, u której należy szukać za wszelką cenę uznania i aprobaty. Co więcej, spora część reakcji biskupich była zdaje się dyktowana chęcią uniknięcia wszelkiego konfliktu z władzami cywilnymi (...) choć podkreślono, trafnie, chrześcijańską tradycję posłuszeństwa wobec władz doczesnych, skryto pod korzec równie chrześcijańską naukę o granicach władzy państwowej i rozróżnienie władzy duchowej od doczesnej”.
Wypadające w tym roku 21 maja ruchome święto Wniebowzięcia Pańskiego jest jednym z czterech świąt katolickich wciąż jeszcze wolnych od pracy we Francji, katolicy żywili zatem nadzieję, że dzięki rozstrzygnięciu Rady Stanu, po trwającym ponad dwa miesiące zakazie w końcu będą mogli uczestniczyć we Mszy świętej na okoliczność tego wielkiego katolickiego święta. Jednak „naczelny teolog kraju” minister Castaner, nie spieszył się z wydaniem nowego rozporządzenia. W piątek, po raz kolejny, wysłuchał opinii „przedstawicieli” głównych religii we Francji, a ostatecznie w sobotę 24 maja wydał koncyliacyjne oświadczenie oraz nowe rozporządzenie, wchodzące od razu w życie. Świeżo ogłoszony dekret opisuje ogólne ramy bezpieczeństwa sanitarnego, pozostawiając odpowiedzialnym za kult podjęcie właściwych, szczegółowych środków. Odnośnie ograniczeń ilościowych, wymaga się jedynie utrzymania odstępu jednego metra między osobami podczas nabożeństw, co odpowiada obostrzeniom obowiązującym obecnie w miejscach pracy (jedna osoba na cztery metry kwadratowe). Paradoksalnie, dzięki oddolnemu zdeterminowaniu katolickiej mniejszości, francuskie kościoły mogą obecnie cieszyć się swobodą kultu większą niż w Polsce.
Czytaj też:
Premier: Prezydent Warszawy jest niewątpliwie bardzo groźnym kandydatemCzytaj też:
Prokuratura: Policjant brał łapówki za zwalnianie z kwarantanny
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.