DoRzeczy.pl: W mediach coraz częściej słyszymy o wypłatach świadczeń z uruchomionego w 2023 roku Funduszu Kompensacyjnego Zdarzeń Medycznych. Jak poinformowały w ostatnim czasie portale branżowe, przyznano już 19 mln złotych dla 318 osób. Co ciekawe, nagłówki krzyczą, że Rzecznik Praw Pacjenta zatwierdził rekordową kwotę odszkodowania w wysokości aż 202 971 złotych. Czy zatem państwo w końcu należycie podeszło do problemu błędów medycznych?
Dr Tymoteusz Zych: W tym przypadku trzeba odpowiedzieć na dwa sposoby. Po pierwsze, to bardzo dobrze, że taki mechanizm powstał. To jest istotna zmiana, jeżeli chodzi o ścieżkę prawną dochodzenia roszczeń związanych z błędami medycznymi. Przy czym pamiętajmy, że Fundusz Kompensacyjny Zdarzeń Medycznych (FKZM) ogranicza się wyłącznie do tych świadczeń, które są finansowane ze środków publicznych i wyłącznie świadczeń o charakterze szpitalnym. Czyli jego działaniem nie są objęte świadczenia w trybie ambulatoryjnym i w trybie poradnictwa, jak również świadczenia prywatne – nawet prywatne świadczenia szpitalne. Natomiast dla tych, którzy mogą z Funduszu korzystać, jest to oczywiście dobra ścieżka, ponieważ umożliwia stosunkowo niewielkim nakładem kosztów i czasu uzyskanie propozycji świadczenia kompensacyjnego, a przede wszystkim uzyskanie oceny sprawy przez biegłego.
Co ważne – oceny neutralnej, bo musimy mieć świadomość, że te oceny, które są formułowane w oparciu o opinie prywatnych biegłych – czy to zalecane przez poszkodowanego, czy przez stronę postępowania – nie mają charakteru w pełni bezstronnego, w związku z czym ich wartość poznawcza może być niższa. Tutaj mamy opinię bardziej bezstronną, chociaż oczywiście różne czynniki, takie jak zależności środowiskowe, mogą odgrywać jakąś rolę.
Ten mechanizm, o którym rozmawiamy, ma też jeszcze jedną zaletę, a mianowicie wiąże się z określeniem zdarzenia medycznego. Świadczenie kompensacyjne z Funduszu jest przyznawane wówczas, jeżeli doszło do zdarzenia. Zdarzeniem może być śmierć pacjenta, uszkodzenie jego ciała lub rozstrój zdrowia, względnie zakażenie szpitalne – wówczas będzie to zdarzenie powodujące odpowiedzialność, jeżeli można było go uniknąć w sytuacji zachowania standardów należytej staranności i działania zgodnie z obowiązującą wiedzą medyczną. Natomiast w tej definicji, jak Państwo widzą, nie ma elementu winy. W związku z tym biegły nie musi orzekać o winie, a Rzecznik Praw Pacjenta, który prowadzi Fundusz, nie musi rozstrzygać, czy lekarz lub zespół lekarzy uczestniczących w procedurze ponosi winę za nieprawidłowości. W tej sytuacji oczywiście łatwiej jest sformułować ocenę, że do zdarzenia medycznego doszło, niż gdyby to miało wywoływać jakieś konsekwencje dla konkretnych osób.
Najtrudniej jest – jak wiemy – jeżeli chodzi o ocenę prawnokarną, bo wówczas mamy do czynienia z bardzo daleko idącymi konsekwencjami, możliwym wyrokiem, a nawet pozbawieniem wolności. Tutaj konieczna jest każdorazowo ocena dotycząca winy, a znamiona czynów zabronionych muszą być z istoty rzeczy interpretowane w sposób zawężający.
Wspomniana kwota 202 971 złotych padła w kontekście rekordu, więc siłą rzeczy średnie wypłaty z Funduszu Kompensacyjnego Zdarzeń Medycznych muszą być niższe. Jak wypadają one na tle odszkodowań wywalczanych w ramach standardowej procedury prawnej, tj. na drodze sądowej?
Kwoty proponowane przez Fundusz Kompensacyjny są niższe, a nawet znacząco niższe niż w orzecznictwie sądów powszechnych – szczególnie w przypadku pacjentów żyjących. Warto jednak podkreślić, że skorzystanie z tego mechanizmu nie wyklucza potencjalnego podjęcia innych działań prawnych. Oczywiście istotna jest rola pełnomocnika, który musi określić, jakie z obowiązujących standardów zostały naruszone, a w związku z tym – uzasadnić wysokość świadczenia. Niestety nie możemy zakładać, że pracownik Funduszu Kompensacyjnego zrobi to wszystko za nas i samodzielnie sformułuje zastrzeżenia, a ta ocena, oderwana od profesjonalnie postawionych zarzutów – czy to prawnych, czy z pogranicza prawa i medycyny – będzie dokładnie tożsama z tą, która mogłaby zostać sformułowana po wcześniejszej analizie sprawy przez profesjonalnego prawnika.
Czy z pana praktyki zawodowej wynika, że rośnie świadomość wśród polskiego społeczeństwa, jeśli chodzi o błędy medyczne, a w rezultacie możliwości dochodzenia odszkodowań na drodze prawnej? Wydaje się, że w tej sferze zaszły pewne zmiany, być może jako następstwo kilku lat obostrzeń sanitarnych i wielu nieprawidłowości w służbie zdrowia.
To z pewnością. Jeżeli chodzi o statystyki, to trudno jest się do nich precyzyjnie odwoływać. Można znaleźć dane, pewne szacunki, ale bardzo przybliżone. Otóż w Polsce dochodzi rocznie do 30-45 tysięcy zdarzeń czy też błędów medycznych. Natomiast oczywiście znacząca część z nich ma konsekwencje wyłącznie w wymiarze postępowania pozasądowego. Nie wiemy – bo nie jest to w żaden sposób rejestrowane – ile jest ugód pozasądowych zawieranych w związku z błędami medycznymi. Nie możemy potwierdzić, ile inicjuje się takich postępowań. Jednak wiemy o tym, że liczba pozwów, które obecnie są kierowane do sądów, w skali roku oscyluje w granicach 800. To jest więcej niż jeszcze dekadę temu. Mamy do czynienia z ogromnym wzrostem, a pamiętajmy o tym, że jeszcze więcej jest postępowań karnych.
Postępowanie karne jest łatwiej zainicjować, bo nie jest ono objęte takimi rygorami, jeżeli chodzi o ten pierwszy etap. Zawiadomienie do prokuratury czy na policję można złożyć nawet ustnie, nie tylko pisemnie. Tutaj oczywiście Kodeks postępowania karnego daje pewne wytyczne, wiadomo więc, że postępowanie będzie prowadził z zasady konkretny organ. Nawet jeżeli wiedza o możliwości popełnienia przestępstwa wiąże się z bardzo ogólnikowymi przesłankami, to zdajemy sobie sprawę, że organ powinien w takim przypadku zainicjować postępowanie z własnej inicjatywy. Tak więc inicjowanych postępowań karnych jest sporo, natomiast znacznie mniej kończy się aktem oskarżenia. W ostatnich latach poprzez zawiadomienie inicjowano średnio ponad dwa tysiące takich postępowań, jednak aktem oskarżenia kończyło się średnio zaledwie ok. 200. Mamy tu więc do czynienia z dość dużym rozstrzałem. Jeszcze mniej jest wyroków czy warunkowych umorzeń, które także wskazują na pewną odpowiedzialność.
Fundusz Kompensacyjny Zdarzeń Medycznych działa – zgodnie z nazwą – na zasadzie kompensacyjnej i nie bada winy konkretnego lekarza czy personelu medycznego. Stanowi więc pewną alternatywę dla pozwów cywilnych. Natomiast postępowanie karne można uznać za odrębną, niewykluczającą się ścieżkę prawną dochodzenia roszczeń, zgadza się?
Tak jak mówiłem, w przypadku Funduszu Kompensacyjnego nie trzeba orzekać o czyjejkolwiek winie. Przedmiotem oceny może także być działanie większej liczby osób wchodzących w skład personelu medycznego danej placówki. Skutkiem rozstrzygnięcia o zdarzeniu medycznym jest po prostu przyznanie stosownego świadczenia.
Natomiast w prawie karnym czynnik winy ma znaczenie zasadnicze, a postępowanie może dotyczyć konkretnych osób, których czyny wyczerpały znamiona przestępstwa. Inny jest też zakres konsekwencji wyciąganych wobec osób będących sprawcami przestępstwa. Absolutną rzadkością są wyroki bezwzględnego pozbawienia wolności wobec lekarzy, ale nawet wyrok w zawieszeniu może powodować poważne skutki zawodowe.
Rozmawiał Robert Wyrostkiewicz
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl