Do sporu między historykiem IPN a redaktorem naczelnym "Do Rzeczy" doszło podczas debaty zorganizowanej przez Niezależne Zrzeszenie Studentów Uniwersytetu Warszawskiego. Dyskusja była poświęcona stosunkom polsko-żydowskim w czasie Zagłady. Oprócz Pawła Lisickiego i Marcina Urynowicza brali w niej udział prof. Andrzej Żbikowski, pracownik Żydowskiego Instytutu Historycznego, oraz dziennikarz i publicysta "Do Rzeczy" Piotr Semka. Spotkanie moderował Piotr Mazurek.
– Powstaje pytanie, czy ci ludzie, za których się dzisiaj wstydzimy, mają prawo uczestniczyć w życiu publicznym i czy mamy prawo ich dopuszczać do głosu. Jeżeli będziemy ich dopuszczać do głosu, jeżeli oni będą mieli prawo się wypowiadać, to dalej będą nam dorabiać czarną gębę. Pytanie do Państwa, czy chcecie mieć tę czarną gębę, czy nie. Mam nadzieję, że wszyscy młodzi i inteligentni ludzie nie chcą mieć dorabianej takiej twarzy. Bardzo bym chciał, żeby debaty, które będą się tutaj odbywać, były tak kształtowane, by byśmy tej czarnej gęby sobie nawzajem nie przyprawiali – powiedział Urynowicz.
– Zakładam, że ludzie, którzy się ze sobą spotykają, powinny przestrzegać pewnych zasad grzeczności. Jak rozumiem, nie został pan na siłę ściągnięty do tej dyskusji, nikt panu pistoletu nie przykładał i nikt nie zmuszał, żeby się pan tutaj pojawiał – odpowiedział swojemu adwersarzowi Lisicki. – Rozumiem oczywiście, że możemy się tutaj obrażać, ale to, co pan powiedział, jest najlepszym przykładem złego stylu i złego zachowania, z którym do tej pory się nie spotkałem, po prostu chamstwa. (…) Jeśli chce pan uczyć młodych ludzi chamskiego zachowania, to dokładnie potrafił pan to pokazać i gratuluję panu – dodał.
Religia Holokaustu
Historyk z IPN zapowiedział, że najnowsza książka Lisickiego "trafi do prokuratora". Nie wyjaśnił jednak, czym konkretnie mieliby się zająć śledczy. Jak mówił w dalszej części debaty Uryczynowicz, Polskiego Państwa Podziemnego, którego 77. rocznicę utworzenia obchodziliśmy we wrześniu, nigdy nie było.
W książce "Krew na naszych rękach?" redaktor naczelny "Do Rzeczy" pisze, że sakralizacja Zagłady Żydów zaciera pamięć o innych ofiarach II wojny światowej. Jak twierdzi Lisicki, czasy, kiedy Polacy mogli być postrzegani jako współofiary Hitlera, minęły, a forsowana przez liczne środowiska quasi-religia Holokaustu dostarcza alibi tym wszystkim Żydom, którzy w latach 40. i 50. zaangażowali się w komunizm.
Czytaj więcej: Religia, w której nie ma miejsca dla Polaków
dmc/DoRzeczy.pl