Dziennikarz zaczął od programu Prawa i Sprawiedliwości, oświadczając, że dzieje się "szit sztorm", bo partia rządząca chce "weryfikować dziennikarzy". – Sam pomysł uregulowania statusu dziennikarza jako zawodu zaufania publicznego nie jest zły. Tylko jak go wykonać? – powiedział Ziemkiewicz.
Publicysta "Do Rzeczy" zwrócił uwagę na propozycję zniesienia art. 212 kodeksu karnego, który dotyczy zniesławienia. – To jest zapis ze stanu wojennego. Chodziło o skazywanie prasy podziemnej – tłumaczył.
– Konstrukcja tego zapisu pozwala skazać kogoś za podanie informacji, która odbiera danej osobie zaufanie. W innym artykule jest napisane, że sąd może wziąć pod uwagę jako okoliczność łagodzącą, jeżeli ta informacja jest prawdziwa. Ale nie musi. Czyli jak piszesz teoretycznie o złodzieju, że jest złodziejem, to możesz iść na dwa lata do pudła. Jeszcze się to nie zdarzyło, ale ponieważ teraz komuna w sądach się rozpanoszyła tak, że bardziej nie można, to się może zdarzyć – ocenił dziennikarz.
Według Ziemkiewicza "co jest jakiś skandal, to się okazuje, że dzięki PiS-owi". – Na przykład to, że rektor z Torunia wywalił profesora Nalaskowskiego to dzięki ustawie, którą mu Gowin napisał, bo wcześniej nie mógł – powiedział.
Zdaniem publicysty "Do Rzeczy" to posłanka Joanna Scheuring-Wielgus "podobno nakablowała" na prof. Nalaskowskiego, którego władze Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu zawiesiły za krytykę marszów równości i LGBT.
Czytaj też:
"To jest rektor-zamordysta". Ostry wpis Ziemkiewicza