Obłęd 1944 czy obłęd 2013

Obłęd 1944 czy obłęd 2013

Dodano:   /  Zmieniono: 
Obłęd 1944 czy obłęd 2013
Obłęd 1944 czy obłęd 2013 

Do księgarń trafiła właśnie książka publicysty „Do Rzeczy” Piotra Zychowicza „Obłęd ’44”, w której autor krytykuje decyzję o wybuchu Powstania Warszawskiego. W najnowszym wydaniu „Do Rzeczy” ostra polemika publicystów na temat książki Zychowicza.

A ponadto w numerze: manifest antypornograficzny Marka Magierowskiego, czy będziemy mieć amerykańskie sądy i co to znaczy dla polskiego wymiaru sprawiedliwości oraz czy słowa papieża oznaczają zmianę w stosunku Kościoła do homoseksualistów.

Książka publicysty „Do Rzeczy” to hołd złożony tym, którzy już w 1943 r. prawidłowo zdiagnozowali sytuację na froncie i miejsce Polski na geopolitycznej mapie świata – pisze o książce Zychowicza Sławomir Cenckiewicz. Jego zdaniem, zarówno w „Obłędzie ’44” jak i w „Pakcie Ribbentrop-Beck”, Zychowicz uderzył w fundamenty mitu bezalternatywności i bezbłędności polityki polskiej lat 1935–1945, a więc Polski zdradzonej, rozstrzelanej i zgładzonej przez sojuszników oraz okupantów w latach 1939–1945. Jednak mimo ostrego niekiedy języka przysłowiowej kropki nad i nie stawia, ograniczając się do hipotez oraz konstatacji, że: ”Powstanie było największą masakrą w dziejach Polski i narodu polskiego. Nigdy wcześniej i nigdy potem w jednorazowym wydarzeniu nie zginęło gwałtowną śmiercią tylu naszych rodaków” – pisze Cenckiewicz, zgadzając się z tezą Zychowicza.

Z kolei Piotr Gontarczyk pisze, że „Obłęd ’44” to karykatura historii, w której wielu polskich polityków i dowódców

odmalowano jako głupków, alkoholików, zdrajców oraz ruskich agentów. Natomiast Bronisław Wildstein stawia tezę, że oskarżenia Piotra Zychowicza pod adresem AK i rządu londyńskiego są zbyt jednostronne. Zychowicz pisze, że przeczekanie wojny bez hekatomby spowodowanej powstaniem i innymi akcjami przeciw Niemcom pozwoliłoby nam wejść w rok 1956 z dużo większym potencjałem oporu. Czy nie spowodowałoby to wówczas powstania przeciw komunistycznym porządkom i sowieckiej z nim rozprawy na zdecydowanie większą skalę niż na Węgrzech? Ile wtedy musielibyśmy czekać na 1980 r.? Stawiam te pytania, aby pokazać, jak ryzykowne są tezy Zychowicza – pisze Wildstein. Jego zdaniem, II wojna światowa była tragedią, w której – jak to w tragedii – nie było dobrych rozwiązań. Analizując ją, powinniśmy uwolnić się od łatwej pychy potomnych, którzy – wolni od beznadziejnych rozterek i obdarzeni wiedzą niedostępną dla swoich przodków – rozliczają ich z niepowodzeń = podkreśla publicysta „Do Rzeczy”. Spór o książkę Zychowicza – w najnowszym wydaniu tygodnika.

Na łamach „Do Rzeczy” również manifest przeciwko pornografii. Polscy politycy nie zdają sobie sprawy, jakie zniszczenie sieje w umysłach młodych ludzi pornografia. 30–40 lat temu problem nie istniał. Każdy, kto chciał sobie obejrzeć kasetę VHS z figlami bujnych, bawarskich blondyn, musiał udać się do odpowiedniego przybytku i taki film kupić lub wypożyczyć. Już sam brak anonimowości stanowił barierę dla rozpowszechniania podobnych treści. Dzisiaj sytuacja jest odwrotna. To przemysł pornograficzny szuka potencjalnie najlepszych i najwierniejszych klientów. Nastolatków. Bo nastoletnich odbiorców najłatwiej od pornografii uzależnić. Tymczasem premier, w imię wolności słowa, chroni przemysł, który codziennie dokonuje psychicznego gwałtu na milionach młodych Polaków. Nie rozumiem tej postawy, ale wciąż mam nadzieję, że premier ją przemyśli. I dojdzie do wniosku, że walka z pornografią warta jest większego zaangażowania niż walka z klapsami, homofobią czy faszyzmem – pisze w „Do Rzeczy” Marek Magierowski.

W najnowszym numerze „Do Rzeczy” również o planowanych zmianach Kodeksu karnego, Kodeksu postępowania

karnego i nowej ustawie o prokuraturze. To największa reforma rządu Donalda Tuska. Skutki nowych uregulowań

będą miały gigantyczne znaczenie dla obywateli. Wiele wskazuje na to, że na reformie mogą skorzystać przestępcy w białych kołnierzykach, członkowie zorganizowanych grup przestępczych, ale są też rozwiązania, które pomogą uniknąć odpowiedzialności karnej drobnym przestępcom. Hasłem reformy jest zwiększenie kontradyktoryjności. To jedna z zasad procesowych, która nakładana strony procesu obowiązek przedstawienia materiału faktycznego i dowodowego oraz wyjaśnienia okoliczności sprawy. Proces karny ma być prowadzony po amerykańsku. Według przeciwników planowanych zmian, sędzia zostanie sprowadzony do roli obserwatora sporu toczonego przed jego obliczem przez strony procesu – oskarżyciela i obrońcę. Jego funkcja będzie się ograniczać do udzielania głosu stronom i ogłoszenia wyroku. O planowanych zmianach dotyczących prawa karnego w „Do Rzeczy” pisze Cezary Gmyz. Na łamach tygodnika również rozmowa z prokuratorem generalnym, Andrzejem Seremetem.

W „Do Rzeczy” również Tomasz Terlikowski wyjaśnia kwestię stosunku kościoła katolickiego do homoseksualistów. Nie ma i nie będzie zmiany nauczania Kościoła w kluczowych kwestiach moralnych. Jedyne, o czym można mówić, to medialne zamieszanie wywołane źle zacytowaną i od razu pokrętnie zinterpretowaną wypowiedzią papieża Franciszka – ocenia publicysta „Do Rzeczy”. Tymczasem pełna wypowiedź papieża na temat stosunku do homoseksualistów nie odbiega od Katechizmu kościoła, który głosi, że osobom homoseksualnym należy się szacunek. „Powinno się traktować te osoby z szacunkiem, współczuciem i delikatnością. Powinno się unikać wobec nich jakichkolwiek oznak niesłusznej dyskryminacji” – podkreślali autorzy katechizmu. Franciszek nie powiedział w tej sprawie niczego nowego. Nie odniósł się także – wbrew temu, co sugerują media – do kwestii wyświęcania na duchownych osób o trwale zakorzenionej skłonności homoseksualnej, którego zakazuje watykańska instrukcja, a nawet przypomniał, że lobbowanie na rzecz homoseksualizmu jest złem – pisze w „Do Rzeczy” Tomasz Terlikowski. Co tak naprawdę przekazał papież – o tym w najnowszym wydaniu tygodnika „Do Rzeczy”.

W najnowszym „Do Rzeczy” również tradycyjny dodatek „Lato Do Rzeczy”. A w nim m.in. Rafał A. Ziemkiewicz pisze o Chicago. Wedle niektórych badaczy słowo „chicago” oznaczało w języku Indian Illinois cebulę. Stąd wśród części miejscowych polonusów modnie jest nazywać swe miejsce zamieszkania Cebulowem. Mamy prawo nadawać trzeciej co do wielkości metropolii Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej własną, polską nazwę, bo miasto to jest szczególnie mocno z nami związane – pisze Ziemkiewicz.

Nowy numer „Do Rzeczy” w kioskach już w poniedziałek, 5 sierpnia.

Czytaj także