Prof. Kucharczyk: Pandemia przypomina prawdę o Krzyżu i zmartwychwstaniu ciała

Prof. Kucharczyk: Pandemia przypomina prawdę o Krzyżu i zmartwychwstaniu ciała

Dodano: 
Krzyż, zdjęcie ilustracyjne
Krzyż, zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP / Przemysław Piątkowski
–Pandemia pokazuje wielki powrót Krzyża. Widzieliśmy go w trakcie modlitwy papieża Franciszka o oddalenie pandemii. Powrót Krzyża, który był gdzieś schowany, także przez tych wszystkich autorów nowego paradygmatu kościoła. Próbowano skonstruować chrześcijaństwo dla „fajnych ludzi”, gdzie liczyła się czułość, miłosierdzie, a cierpienie i Krzyż były spychane na dalszy plan. Teraz ten Krzyż powraca – mówi portalowi "DoRzeczy.pl" prof. Grzegorz Kucharczyk z Instytutu Historycznego PAN.

Rok temu w Wielkim Tygodniu płonęła katedra Nottre Dame. W tym roku mamy na całym świecie pandemię koronawirusa. Chorują i umierają ludzie także z najwyższych sfer. I pojawił się spór wśród chrześcijan – jedni dopatrują się w tym wszystkim symboliki, inni znów twierdzą, że to przesada, a wszystko było zdarzeniem losowym. Przypadek, czy może Opatrzność chce dać nam jakieś znaki?

Prof. Grzegorz Kucharczyk: Tradycyjnie w takich sytuacjach warto sięgnąć do starej maksymy, że nie ma przypadków, są tylko znaki. Niejednokrotnie wspominałem, że ten dramatyczny kwietniowy wieczór w Paryżu, płonąca katedra, była niesamowitym symbolem. Czymś, co sprawiło, że poczuliśmy się Europejczykami. Słowo to jest dziś często nadużywane. Ale w tym wypadku jego użycie jest adekwatne. Widząc pożar katedry aż serce się rwało. Ktoś mógłby spytać – co kogoś obchodzi jakiś tam kościół? A jak widać jednak obchodzi.

A kwestia pandemii?

Ona również sprawia, że mamy poczucie wspólnoty. Paradoksalnie ten brak możliwości uczestniczenia w nabożeństwach, liturgiach, bycia przy konfesjonale, niemożność brania udziału w Triduum Paschalnym na żywo, może sprawić, że wielu z nas odczuje realne pragnienie tej wspólnoty. Przeżywamy dziś katechezę tej wspólnotowości. Ta paralela między tymi wydarzeniami w Paryżu i teraz na całym świecie jest adekwatna. Przy okazji paryskiego pożaru warto przypomnieć też dwa wydarzenia wokół świątyni.

Jakie?

Pierwsze to postawa tego dzielnego księdza, który wbiegł do płonącej katedry i wyniósł z niej Najświętszy Sakrament oraz relikwie korony cierniowej. Drugi to młodzi ludzie, którzy zebrali się wokół katedry i zamiast robić selfie, skupili się na modlitwie różańcowej. I to jest chyba wskazówka tego, jak należy zachować się i teraz w tych trudnych czasach. Z jednej strony konieczne jest męstwo kapłanów, z drugiej zdecydowana postawa wiernych, trwających na modlitwie. Bardzo skutecznej modlitwie, jaką jest modlitwa różańcowa.

Dziś bólu i cierpienia doświadcza cały świat, także syty Zachód. Chrześcijanie martwią się, że nie mogą w pełni przeżywać świąt w świątyniach. Tymczasem są kraje, gdzie za przyznanie się do wiary chrześcijańskiej można stracić życie.

Wracamy do tego, jak odczuwamy te wszystkie zdarzenia. Pamiętać należy, że dziś to chrześcijanie są najbardziej prześladowaną grupą religijną na świecie. To, co dla nas jest smutnym czasem, dla wierzących w Chrystusa w Arabii Saudyjskiej, Bangladeszu, Nigerii, czy Korei Płn. jest codziennością. Cierpią oni prześladowania, czy to z rąk muzułmanów, czy komunistów, jak w Korei Płn. To, co dziś przeżywamy jest dla nas niedogodnością. Niedogodnością bardzo drobną w porównaniu do tego, co przeżywają oni. Pytanie jednak, co my z tym wszystkim zrobimy, czy pójdzie za tym czasem jakaś pogłębiona refleksja.

I ostatnia sprawa – o sam sens Męki, Śmierci, Zmartwychwstania Chrystusa. Jak na przyszłość powinien zaowocować tak wyjątkowo przeżyty post i święta?

Pandemia pokazuje wielki powrót Krzyża. Widzieliśmy go w trakcie modlitwy papieża Franciszka o oddalenie pandemii. Powrót Krzyża, który był gdzieś schowany, także przez tych wszystkich autorów nowego paradygmatu kościoła. Próbowano skonstruować chrześcijaństwo dla „fajnych ludzi”, gdzie liczyła się czułość, miłosierdzie, a cierpienie i Krzyż były spychane na dalszy plan. Teraz ten Krzyż powraca. No i Zmartwychwstanie. Mam nadzieję, że wreszcie wróci wśród katolików świadomość, że mamy do czynienia nie z jakimś symbolem, alegorią, ale realem. Faktycznym zmartwychwstaniem ciała. Bo grób był pusty, a Jezus po pojawieniu się apostołom miał rany. Było to zmartwychwstanie ciała. To, co dziś przeżywamy jest też wielkim przypomnieniem tej prawdy.

Czytaj też:
Ks. prof. Bortkiewicz: Żyliśmy, jakby Bóg nie istniał

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także