O tym, że poseł klubu PiS Edward Siarka został zakażony koronwirusem informowaliśmy w marcu. We wpisie zamieszczonym na Facebooku polityk Solidarnej Polski informował wówczas o pobycie w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie. Z przekazanych przez niego informacji wynikało, że do zakażenia mogło dojść podczas spotkania z pracownikami Ministerstwa Sprawiedliwości. Poseł zapewniał, że dopełnił wszystkich procedur zgodnie z zaleceniami sanepidu w celu zminimalizowania ryzyka.
Dziś Edward Siarka jest już zdrowy, co zostało potwierdzone dwoma testami z negatywnymi wynikami. Poseł ma teraz inny problem. W rozmowie z "Faktem" przyznaje, że ludzie uciekają przed nim, bo obawiają się o swoje zdrowie. Siarka przyznaje, że to rozumie. Mówi też z czego to wynika.
– Polityka sanepidu jest taka, że publikowane są dokładne informacje o ilości osób zarażonych, ale o ludziach, którzy wrócili do pełnego zdrowia, już nie. W komunikatach podawane są jedynie dane o tzw. ozdrowieńcach. A kto wie dokładnie, co to oznacza? Zaraża taki czy nie? – mówi poseł. – Ludzie dopiero co obserwowali, jak pod dom przyjeżdżają karetki, wchodzili ludzie w kombinezonach, potem pisano w prasie. A skąd mają wiedzieć, że już jestem zdrowy? Ja się im nie dziwię, bo zwyczajnie się boją! – dodaje.
Czytaj też:
"To jest szaleństwo, to nieetyczne i niemoralne". Stanowcza deklaracja prezesa 4FCzytaj też:
Semka: To prawdziwy test dla władzy