– Sytuacja, w której pod pretekstem epidemii rozporządzeniem uchylono społeczeństwu prawo do zgromadzeń, to jest sytuacja pod każdym względem zła, dlatego że ta sytuacja nie spowodowała, że nie mamy zgromadzeń, one rzeczywiście są i to większe niż kiedykolwiek wcześniej – mówił Bosak w Radiu Wnet.
Według niego "nikt przy zdrowych zmysłach chyba nie uważał, że takie czy inne rozporządzenie spowoduje, że pewna część życia obywatelskiego w Polsce po prostu przestanie istnieć".
– W związku z tym (…) policja nie ma odpowiedzialności za zgromadzenie, które powinna chronić, bo w świetle prawa tego zgromadzenia nie ma. Natomiast organizatorzy nie mają odpowiedzialności za swoje własne zgromadzenie, bo skoro go nie ma, to nie mogą w sposób pełnoprawny używać żadnej straży – stwierdził, tłumacząc, że Straż Marszu Niepodległości nie miała żadnych formalnych instrumentów do działania.
– Rząd nie powinien nas w tę sytuację wepchnąć i nie powinien próbować wywrócić życia społecznego do góry nogami pod pretekstem epidemii. Nie jesteśmy państwem totalitarnym, w którym można ludziom zakazać wychodzić na ulice i wszystkich, którzy chcą wyjść, zamknąć do więzienia. Skoro nie jesteśmy, to tych, którzy wychodzą trzeba chronić i należy chronić porządku tak jak zawsze – mówił Bosak.
Jego zdaniem "jeśli było polecenie, żeby rozkręcić awanturę, a później obwiniać Konfederację albo narodowców, to sprawa jest jasna".
Czytaj też:
Narada kierownictwa PiS. Pierwsze przecieki z Nowogrodzkiej