Damian Cygan: Według proponowanej przez Ministerstwo Sprawiedliwości "ustawy wolnościowej", serwisy społecznościowe nie będą mogły usuwać wpisów ani blokować kont polskich użytkowników, jeśli zamieszczone w nich treści nie łamią polskiego prawa. Jak to wyegzekwować wobec takich gigantów jak Facebook czy Twitter?
Sebastian Kaleta: Przepisy tego rodzaju uchwalono już we Francji i Niemczech i giganci internetowi stosują się do nich. Propozycję objęcia podobnymi przepisami wszystkich krajów UE złożyła też Komisja Europejska.
Mechanizm polega na tym, że każdy portal musi ustanowić swojego przedstawiciela w danym kraju, w naszym przypadku w Polsce. I to on będzie odpowiedzialny za egzekwowanie tych przepisów. Skoro we Francji i Niemczech takie prawo obowiązuje, to nie ma przeszkód, by funkcjonowało również w Polsce.
Kluczowym elementem projektu jest Rada Wolności Słowa. To ma być jakiś rodzaj sądu do spraw serwisów społecznościowych?
Rada Wolności Słowa (RWS) ma być organem administracyjnym, który będzie badał, czy usuwane przez Facebooka, Twittera albo YouTube treści rzeczywiście naruszają polskie prawo. Chodzi o to, żeby przeciwdziałać potencjalnej cenzurze treści, które nie naruszają naszego prawa, np. opinii, dyskusji czy polemik politycznych, które są istotne z perspektywy zachowania wolności słowa.
Jednocześnie RWS nie będzie mogła decydować o kasowaniu treści – inaczej niż w Niemczech, gdzie organ administracji, jakim jest ministrem sprawiedliwości, może zażądać właśnie usunięcia treści. U naszych zachodnich sąsiadów jest więc dążenie do tego, by usuwać treści, które są niepoprawne. My podchodzimy do tego odwrotnie – chcemy, żeby decyzje o ewentualnym usunięciu treści podejmowały sądy, a Rada Wolności Słowa stała na straży ochrony przed cenzurą.
W ustawie pojawia się zapis o "pozwie ślepym". To narzędzie, które pomoże w walce z hejtem w internecie?
"Pozew ślepy" ma szansę zwalczać właśnie to, co nazywamy hejtem w sieci. Często jest tak, że obraźliwe i wulgarne wpisy publikują osoby, które ukrywają swoją prawdziwą tożsamość. "Pozew ślepy" jest odpowiedzią na postulat skierowany do Ministerstwa Sprawiedliwości w 2016 roku przez rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara. Projekt ustawy, który miał uregulować ten problem, złożyła w poprzedniej kadencji Sejmu również Nowoczesna. Niestety jej projekt był pełen dziur.
Nasza propozycja polega na tym, że jeśli czujemy, że ktoś naruszył nasze prawa w internecie, a nie znamy jego tożsamości, to "pozew ślepy" stwarza możliwość ustalenia tożsamości takiej osoby przez sąd i uzyskanie tych danych od serwisu społecznościowego lub innej platformy, która takie dane przechowuje.
Projekt "ustawy wolnościowej" jest już gotowy, kończymy ostatnie legislacyjne korekty. Na początku przyszłego tygodnia chcemy go przesłać do dalszych prac rządowych.
Czytaj też:
Współpracownik Gowina o szczepionkach: Pamiętam wycie polityków opozycji
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.