O sprawie informuje serwis Onet. Z ustaleń dziennikarzy tego serwisu wynika, że o godzinie 6.00 rano funkcjonariusze przyszli do krakowskiego domu Mariana Banasia. Rozmawiali tam z żoną prezesa Najwyższej Izby Kontroli. Po godzinie 8. mundurowi pojawili się też w domu samego Jakuba Banasia i udało im się z nim porozmawiać.
"Nikt mnie nie zamordował"
Poranne interwencje policji mają związek z wiadomością wysłaną do wszystkich delegatur NIK. Osoba przedstawiająca się jako syn Mariana Banasia poinformowała w niej o zamiarze popełnienia samobójstwa. Do treści wiadomości dotarł Polsat News.
"Nikt mnie nie zamordował. To ja postanowiłem pożegnać się ze światem" – czytamy. W dalszej części wiadomości osoba podszywająca się pod Jakuaba Banasia napisała, że jego życie, świetnie zapowiadająca się kariera, zostały zrujnowane przez służby PiS. "Szantażowano mojego ojca, aby zrezygnował ze stanowiska, miałem odegrać rolę karty przetargowej. Koniec tego, skończyło się. Każdy człowiek ma swoje granice wytrzymałości. Moje zostały już przekroczone" – dodano.
W wiadomości pojawiła się też zapowiedź wysadzenia domu i zniszczenia "wszelkich dowodów". "Już nigdy nie będziecie szantażować mnie, ani mojego ojca. Zostaję zapamiętany jako męczennik" – wskazano.
"To podszywanie się"
Działania policji wykazały, że informacje te okazały się nieprawdziwe. Łukasz Pawelski z wydziału prasowego NIK poinformował w rozmowie z Polsat News, że mieliśmy do czynienia z podszywaniem się pod syna Banasia.
– Taka sytuacja nie miała miejsca. Mamy informacje, że podobny mail został skierowany do jednej z jednostek policji. W związku z tym funkcjonariusze prowadzili czynności i potwierdzili, ze zagrożenia nie było. Informacja jest jak najbardziej nieprawdziwa – podkreślił Pawelski.
Przypomnijmy, że na czwartek zaplanowana jest prezentacja raportu NIK dotyczącego tzw. wyborów kopertowych, które nie doszły do skutku.
Czytaj też:
"Nie zostawia suchej nitki". Jutro raport NIK ws. wyborów kopertowychCzytaj też:
Przeszukanie u syna Banasia to polityczna zemsta? Jest komentarz premiera