Tak to jest, gdy dziennikarze „Rzeczpospolitej” wietrzą spiski „reżimowych dziennikarzy” w Polsce, podczas gdy sami z rozkoszą kopiują artykuły mediów należących do socjalistyczno-komunistycznego rządu Hiszpanii. Gdy faszystów tropi „Gazeta Wyborcza", to jest to jeszcze obsesja zrozumiała. Jednak gdy to samo, tylko pokrętniej, robi „Rzeczpospolita”, trudno zrozumieć, skąd bierze jeszcze czytelników po prawej stronie. Ale zacznijmy przegląd spektakularnych kłamstw w artykule Jędrzeja Bieleckiego pt. „ Ryzykowny flirt polskiego rządu” („Plus Minus” 5-6 czerwca 2021)
Nic wspólnego z faszyzmem
Przypisywanie Vox inklinacji faszystowskich z całą pewnością rozsierdzi falangistów hiszpańskich, którzy z całego serca nienawidzą Voxu za to, że jest partią liberałów, którzy odrzucili zupełnie frankistowskie dziedzictwo, szukając modelu u republikanów amerykańskich, nawiązując przyjazne kontakty z administracją Trumpa. Wystarczyłoby, aby autor J. Bielecki miał kontakt z Hiszpanami z krwi i kości, albo samodzielnie orientował się w polityce, a już wykryłby kłamstwa rozpowszechniane przez lewicowe media, tak zmartwione konserwatywnym zwrotem społeczeństwa zmęczonego szaleństwami lewicy. Śledząc teksty Bieleckiego od paru lat, zastanawia mnie, kim jest ów dyżurny informator Bieleckiego: „Alberto Madrigal, niezależny politolog z Madrytu”, o którym nie słyszał żaden z wielu moich hiszpańskich rozmówców czy polityków, z którymi tak często mam okazję dyskutować w Madrycie. W dodatku próba odnalezienia tego politologa w internecie też nie przynosi efektów.
Owszem, Abascal zwrócił się w Kongresie do premiera Sancheza ze słowami „stoi pan na czele najgorszego rządu Hiszpanii od 80 lat”, ponieważ tak właśnie myśli większość obywateli. I nie jest to opinia wybielająca rządy Franco, a jedynie dająca obraz jak dramatyczne są rządy premiera Sancheza, który dla utrzymania władzy wchodzi w sojusze z wrogami Hiszpanii: partią BILDU, uważaną dość powszechnie za spadkobierców terrorystów ETA, agresywnymi separatystami katalońskimi. Przede wszystkim zaś współrządzi z partią Unidas Podemos, zrzeszającą komunistów różnej maści. Jednak skoro autor Bielecki nie ma rozeznania w podstawowych problemach Hiszpanów przygniecionych hegemonią lewicy we wszystkich obszarach życia: w mediach, edukacji, kulturze i gospodarce – nie może zrozumieć znaczenia słów wypowiedzianych 9 września 2020.
Dość powiedzieć, że jeden z najsłynniejszych obecnie pisarzy i intelektualistów Hiszpanii Sanchez Drago, dawniej komunista, nieprzejednany wróg frankizmu, nawet zatrzymywany za poglądy w areszcie, dziś publikuje zestawienia porównujące, w ile gorszej sytuacji znajduje się Hiszpania „pod panowaniem” Sancheza, niż za czasów Franco i wspiera Vox. Matematyka na szczęście jest bezlitośnie obiektywna, ponieważ pokazuje czarno na białym, że kraj obecnie pogrąża się w ruinie, podczas gdy u schyłku miękkiej dyktatury był ósmą potęgą gospodarczą świata, a Hiszpanie nie znali wielu problemów, z jakimi mocują się dziś.
Ignorancja i ideologiczne zaślepienie Bieleckiego
Trudno naprędce dawać lekcje historii autorowi Bieleckiemu, ale wystarczyłoby, aby sięgnął po zapiski Leszka Kołakowskiego zdumionego tym, że reżim komunistyczny w Polsce był znacznie surowszy niż ten oglądany przez niego w Madrycie. No, ale gdy pasja tropienia faszystów przesłania wszystko, w tym prawdę o tym, że dyktatura Franco była jedyną, która tak pokojowa ewoluowała na przestrzeni dekad i samoczynnie rozwiązując się - rozpoczęła etap demokratycznych przemian naśladowanych nawet przez Polskę.
Nie starczy czasu, aby przeanalizować wszystkie bzdury skopiowane z mediów lewicowych w Hiszpanii, ale przywołajmy jeszcze te wyjątkowo obrzydliwe. Oprócz wkładania w usta Abascala fraz, których nie wypowiedział, jest też wyjątkowo paskudny passus o ojcu Hermanna Tertscha, człowieka wyjątkowo oddanego Polsce, dziś eurodeputowanego EKR a dawniej korespondenta "El Pais" z Warszawy. Relacjonował wtedy z entuzjazmem karnawał "Solidarności" w mediach zachodnich i razem z polskimi opozycjonistami obserwował z bliska proces przemian. To on był zapewne jednym z inicjatorów nazwania pierwszych niekomunistycznych związków zawodowych pod flagą VOX jako „Solidaridad” na pamiątkę tej polskiej. Czy kiedykolwiek „Rzeczpospolita” wspomniała o narodzinach hiszpańskiej Solidaridad”? Ale sprawdźmy jak odwdzięcza się mu Bielecki…
Autor pisze wyłącznie o jednym etapie z życia ojca Tertscha, gdy ten „współpracował z austriackimi nazistami”. Ale o tym, że dość szybko zrozumiał swój błąd i był więziony przez gestapo, zaś potem przebywał w obozie koncentracyjnym Sachsenhausen do 1945 roku już jakoś nie wspomina nasz inspektor śledczy. Poza tym od kiedy obarczamy dzieci za epizod z życia ich ojców? Czy to jakiś renesans myśli stalinowskiej? Tylko ten, kto nie ma pojęcia jak bardzo Tertsch zaangażowany jest w walkę z totalitaryzmami wielu barw może szyć taką intrygę.
Wszystkie chwyty dozwolone
Oczywiście wiemy, o co chodzi. Wszystkie chwyty dozwolone, byle tylko pokazać, że Kaczyński brata się z „faszystami”, bo przecież o tym traktuje cały ten artykuł pod przewrotnym tytułem „Ryzykowny flirt polskiego rządu”.
Nie wypowiadam się na temat włoskiej polityki a,le już pobieżny rzut oka świadczy, że Bielecki podobne chwyty zastosował wobec Giorgii Meloni, byle tylko wytropić w niej coś z Duce oraz, by przekonać Polaków do brunatnej twarzy sojuszników PiS-u w Parlamencie Europejskim. Nieładne to świadectwo uczciwości dziennikarskiej, niezbyt mądre podejście redakcji, która tyle pisze o konieczności zasypania podziałów wśród Polaków i obowiązku przekazywania tylko rzetelnej informacji a nie fake newsów.
Prostując wszystkie zafałszowania tekstu Bieleckiego musiałabym napisać małą książeczkę. Rozumiem, że od kiedy Jędrzej Bielecki oddelegowany jest do obserwowania połowy Europy i komentowania zdarzeń z paru krajów – prawda wymyka się jego uwadze w natłoku obowiązków dziennikarskich. Tyle, że tym który cierpi najbardziej jest niczego nieświadomy czytelnik. I ludzie z VOX: kochający wolność, szanujący chrześcijańskie korzenie Europy.
Tak przyznaję, było dla mnie kiedyś przyjemnością współpracować okazjonalnie z „Plusem Minusem” i „Rzeczpospolitą”, ale od kiedy zaczęłam zwracać uwagę na błędy Jędrzeja Bieleckiego i dopominać się publikowania rzetelnych artykułów na temat Hiszpanii, to już żaden z moich proponowanych tekstów czy wywiadów nie ukazał się drukiem.
Niechże więc dalej powstają artykuły tak cudaczne, jak ten tu omówiony, którego najlepiej opisuje inny cytat z Don Kichota „a tyle w nim prawdy co w cudach Mahometa!”.
Czytaj też:
Polak Hiszpan dwa bratanki?