Nie milknie burza wokół wiceministra sportu. Kilka dni temu Wirtualna Polska opisała biznesową działalność Łukasza Mejzy. Firma polityka obiecywała leczenie umierających na raka i stwardnienie rozsiane, a także chorych na Alzheimera, Parkinsona oraz inne nieuleczalne przypadłości.
Mejza miał osobiście przekonywać rodziców chorych dzieci, że terapia jego firmy je wyleczy. Cena wyjściowa to jednak niebagatelne 80 tys. dolarów. Jak zaznacza WP metoda, którą zachwalał polityk, nie ma medycznego potwierdzenia, a całość była obliczona na finansowe oszukanie chorych i ich bliskich.
W odpowiedzi na artykuł Mejza opublikował oświadczenie, w którym oskarżył dziennikarzy o "kolejny nierzetelny atak na jego wizerunek i dobre imię".
Daniel S. oskrażony
Przyjaciel i wspólnik wiceministra sportu Łukasza Mejzy trafił na ławę oskarżonych – informuje portal Onet. Mężczyzna miał przywłaszczyć sobie pieniądze należące do spółki deweloperskiej, której był udziałowcem i prezesem.
Daniel S. ma być bardzo dobrym przyjacielem wiceministra – znają się od lat, m.in. wspólnie spędzali wakacje.
"Według prokuratury oskarżony w listopadzie 2017 r. pożyczył 420 tys. zł od Adriana W. na rzecz kierowanej przez siebie spółki deweloperskiej Przedsiębiorstwo Budownictwa Społecznego BIS Sp. z.o.o." – czytamy. Pieniądze jednak miały nigdy nie trafić na konto firmy.
Daniel S. nie przyznaje się do winy. Prokuratura i stawia go przed sądem i oskarża o przywłaszczenie 400 tys. zł. Grozi mu za to do 8 lat pozbawienia wolności.
Następnie prokuratura wszczęła kolejne śledztwo w sprawie wyrządzenia tej firmie „znacznej szkody w wysokości 383 932,46 zł poprzez nadużycie udzielonych uprawnień i niedopełnienia ciążących obowiązków związanych z prowadzeniem spraw spółki”.
Wkracza komornik
Wspólnicy S. walczą z nim również w sądach gospodarczych. Efektem tego były interwencje komornicze, które skutkowały zajęciem wierzytelności Daniela S. na niemal 100 tys. zł.
Mężczyzna był ponadto współwłaścicielem spółki Vinci Sport razem z Łukaszem Mejzą i Tomaszem Kozłowskim. Mimo że Mejza po objęciu funkcji wiceministra powinien zrzec się większości udziałów i funkcji prezesa, to informacje o ich posiadaniu nadal widnieją w Krajowym Rejestrze Sądowym. Co więcej, nie wiadomo, czym firma się zajmuje.
Mejza w rozmowie z Onetem twierdzi, że nie rozumie, dlaczego komornik musiał interweniować.
Czytaj też:
Mejza odpowiada na publikację WP. "Wiążę ją z odrzuceniem propozycji odejścia z obozu rządowego"Czytaj też:
Ciąg dalszy afery z Mejzą. Poseł KO: To jest układCzytaj też:
"Polską rządzą Mejzy". Tusk skomentował inflację i pandemię w kraju