W minionym tygodniu Gabriela Morawska-Stanecka, Andrzej Rozenek, Wojciech Konieczny, Joanna Senyszyn i Robert Kwiatkowski powołali do życia parlamentarne koło Polskiej Partii Socjalistycznej. Opuścili tym samym szeregi klubu Lewicy. Przewodniczącym koła został senator Konieczny, który od dłuższego czasu jest prezesem partii politycznej PPS.
Takie ruchy na polskiej scenie politycznej oznaczają, że koalicyjny klub Lewicy w bieżącej kadencji parlamentu nie będzie miał swojego sanatora. Straci także stanowisko wicemarszałka Senatu, które piastuje Morawska-Stanecka.
Leszek Miller nie jest zdziwiony rozłamem w Lewicy
Leszek Miller w rozmowie z "Super Expressem" nie krył, że kompletnie nie jest zdziwiony rozłamem w Lewicy. – Taka pogarda dla ludzi, narzucanie swojego zdania, dyktatorskie formy pracy musiały się w końcu spotkać z oporem – ocenił były szef Sojuszu Lewicy Demokratycznej. – Czarzasty ma coraz większe problemy. Doprowadził do rozbicia klubu Lewicy. Ten klub nie ma już żadnego senatora. Wcześniej Nowa Lewica straciła trzech byłych premierów, łącznie ze mną. Czarzasty zasiał wiatr, a teraz zbiera burzę – stwierdził Miller. I dodał: "To było do przewidzenia".
Podobnego zdania jest Aleksander Kwaśniewski. Nie kryje przy tym żalu wynikającego z zaistniałej sytuacji. – Jeśli chodzi o rozłam w Lewicy, to żałuję. Żadne rozłamy lewicy nie służyły i nie będą służyć. To smutna decyzja. Jeżeli są napięcia wewnętrzne, to jedyną drogą jest dialog. W Lewicy brakuje dobrego dialogu i nad tym boleję – oznajmił były prezydent.
Konflikty z wicemarszałkiem Czarzastym
Już jakiś czas temu poszczególni parlamentarzyści lewicowi mieli się skonfliktować z wicemarszałkiem Sejmu Włodzimierzem Czarzastym. Poseł Andrzej Rozenek nie otrzymał członkostwa w partii Nowa Lewica, po połączeniu się Wiosny Roberta Biedronia i SLD. Nie mógł więc tym samym, jak zapowiadał, stanąć do walki o fotel prezesa formacji.
Natomiast wicemarszałek Gabriela Morawska-Stanecka chciała powalczyć o funkcję szefa struktur śląskich Nowej Lewicy. Nie mogła jednak wziąć udziału w wyborach regionalnych ze względu na odebrany przez władze partii status delegata.
Czytaj też:
Lewica znów się prujeCzytaj też:
Rozłam w Nowej Lewicy. Libicki: To początek kłopotów