Nazajutrz po pierwszej turze wyborów prezydenckich we Francji prawdziwe trzęsienie ziemi, które przeżył kraj 10 kwietnia, najlepiej oddawał dramatyczny apel kandydatki centroprawicowej partii Republikanie (Les Républicains, LR), Valérie Pécresse. Ponieważ nie przekroczyła progu 5 proc., uprawniającego kandydatów do otrzymania refundacji wydatków na kampanię wyborczą, oznajmiła wyborcom, że ani ona, ani jej partia nie są w stanie zwrócić 7 mln euro wydanych w ostatnich miesiącach i że stawką jest przetrwanie centroprawicy. Twierdzi, że sama jest zadłużona na 5 mln euro. Dlatego też prosiła o darowizny swoich wyborców, a także tych, którzy woleli głosować na kandydata mającego większe szanse (sondaże przedwyborcze dawały jej ok. 7–9 proc. głosów).
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.