Jak informowały światowe media, podczas wydarzenia halloweenowego doszło do wybuchu wielkiej paniki. Dramatyczne zdarzenie miało miejsce w Itaewon, uważanym za "rozrywkową" dzielnicę Seulu.
Zgodnie z ostatnim komunikatem koreańskich służb państwowych z godz. 02:00 w nocy czasu polskiego, bilans ofiar wynosi 151 osób. Większości zmarłych to kobiety w wieku 20-30 lat.
Wybuch paniki na imprezie w Seulu
BBC, cytowane przez TVN24, podało, iż "Halloween nie jest szczególnie popularnym świętem w Korei Południowej, ale w sobotę wieczorem Koreańczycy mogli po raz pierwszy od wybuchu pandemii imprezować bez konieczności używania maseczek ochronnych".
Około godz. 22:24 czasu miejscowego lokalne służby miały otrzymać komunikat o osobach stratowanych w tłumie w trakcie wydarzenia. Świadkowie, na których powołują się agencje informacje, opisują, iż "wielu ludzi upadło i przewróciło się »jak domino« po tym, jak zostali popchnięci przez innych". Według niektórych relacji, koreańskie służby ratunkowe nie nadążały z reanimacją osób poszkodowanych. Dramatyczne sceny widać na filmikach, umieszczonych w mediach społecznościowych, takich jak portal Twitter.
Prezydent Korei Południowej Jun Suk Jeo ogłosił w kraju żałobę narodową.
Wśród ofiar nie ma Polaków
"Straszne wieści z Seulu o tragicznej śmierci wielu ludzi. W imieniu rządu przekazuję władzom Korei Południowej wyrazy najgłębszego współczucia. Modlimy się za ofiary, ich bliskich i cały naród koreański, przeżywający jeden z najtragiczniejszych dni" – napisał na Twitterze premier Polski Mateusz Morawiecki.
Natomiast wicepremier Jacek Sasin poinformował w niedzielę rano, iż wśród ofiar tragedii w Seulu nie ma Polaków. "Dotarły do mnie wstrząsające informacje o tragedii w Seulu. Nie żyje ponad 150 osób. Na miejscu otrzymałem informację od ambasadora Korei, że wśród ofiar nie ma Polaków. Składam wyrazy współczucia dla rodzin zmarłych i całego narodu koreańskiego" – oznajmił polityk.