W związku z eksplozją, do której doszło w ubiegłą środę w budynku Komendy Głównej Policji w Warszawie, szef policji został zapytany, czy poda się do dymisji.
– Na dziś nie widzę powodu, żeby taki wniosek składać. Aczkolwiek mam świadomość, że to decyzja pana ministra spraw wewnętrznych i administracji, a docelowo decyzja pana premiera, i ja się jej podporządkuję – odpowiedział gen. Jarosław Szymczyk.
W rozmowie z "Rzeczpospolitą", szef policji stwierdził także, że w tej sprawie "czuje się ofiarą, a nie sprawcą".
– Podkreślę, to była tuba zużytego granatnika, zasłonięte końcówki, nie jest do rozpoznania, czy jest to broń uzbrojona, czy nie. Ja nie byłem w stanie tego rozpoznać, oparłem się na zapewnieniach i deklaracjach szefów najważniejszych służb odpowiadających za bezpieczeństwo wewnętrzne w Ukrainie – tłumaczył.
Wybuch w gabinecie szefa policji
Przypomnijmy, że w ubiegłą środę w budynku KGP w Warszawie doszło do eksplozji. Jak ustaliły media (co następnie potwierdziła policja), wybuchł pocisk z granatnika, który w swoim gabinecie trzymał Komendant Główny Policji. Broń przywieziono z Ukrainy, nie została ona poddana kontroli na granicy, a polskie służby myślały, że jest to niesprawny sprzęt.
W sobotę RMF FM rozmawiało z szefem polskiej policji, który opuścił już szpital po środowym incydencie. Jak przyznał gen. Szymczyk, do wybuchu doszło w momencie, gdy przestawiał granatnik z miejsca na miejsce. Komendant główny powiedział również, że, według zapewnień Ukraińców, granatniki przeciwpancerne, które od nich otrzymał miały być zużyte, a tym samym nie powinny były stanowić zagrożenia.
– Pytaliśmy czy na pewno jest to sprzęt bezpieczny, bo będziemy wracać przez granicę, czy możemy to przewozić. Zapewniono nas, że tak, bo to urządzenie jest bez materiałów wybuchowych, że to złom. Wiem, że tego typu prezenty Ukraińcy przekazują innym przedstawicielom służb, także z Europy – tłumaczył natomiast szef policji, w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
Czytaj też:
Schetyna o szefie policji: Mogę mu współczuć jako człowiekowiCzytaj też:
Komorowski, Miller i Pawlak komentują incydent w KGP