Jak informuje "The Jerusalem Post", minister obrony Joaw Galant złożył w sobotę wieczorem dramatyczną deklarację wzywającą premiera Benjamina Netanjahu do wstrzymania planowanej reformy sądownictwa i zaangażowania się w negocjacje, w celu osiągnięcia kompromisu.
Izrael chce przeprowadzić zmiany w wymiarze sprawiedliwości, które zakładają m.in. zwiększenie kontroli rządu nad procesem wyborów sędziów Sądu Najwyższego, a także możliwość uchylania orzeczeń tego sądu większością 61 głosów w 120-osobowym Knesecie. Plany te doprowadziły do największej od lat fali protestów, a kraj znalazł się na krawędzi wojny domowej.
Galant: Nie pozwolę na to
– Wyłom w kraju przeniknął głęboko do sił zbrojnych i do osób stojących wysoko w strukturach sił obronnych - to wyraźne i poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa Izraela. Nie pozwolę na to – oświadczył Galant.
– Ryzykowałem i będę ryzykował życie dla Izraela, ale niebezpieczeństwa wokół nas są duże – dodał, podkreślając, że Iran jest bliski zdobycia broni nuklearnej "bardziej niż kiedykolwiek", a konflikt z Palestyną "zaognia się".
Minister obrony powiedział, że armia izraelska jest "wspaniała", ale z powodu zawirowań wokół reformy sądownictwa w ostatnich tygodniach "coś w niej pękło". – Słyszę głosy z kręgów wojskowych i martwię się – przyznał, zaznaczając, że to, co dzieje się w społeczeństwie, nie omija armii, a jej siła słabnie.
Słowa Netanjahu nie uspokoiły sytuacji w Izraelu
– Minister obrony Joaw Galant podjął odważne i niezbędne działania dla bezpieczeństwa państwa Izrael – powiedział lider opozycji Jair Lapid. Dodał, że "reforma sądownictwa mocno szkodzi bezpieczeństwu narodowemu, a jego zadaniem (Galanta - red.) i odpowiedzialnością jest powstrzymanie niebezpiecznego pogorszenia sytuacji".
Według "JP" Gallant doszedł do wniosku, że ostatnie przemówienie Netanjahu nie uspokoiło nastrojów w kraju i nie wpłynęło na rosnącą tendencje rezerwistów sił zbrojnych do udziału w antyrządowych protestach.
Czytaj też:
Coraz ostrzejsze protesty w Izraelu. "Zakończą się rozlewem krwi"