W minionym tygodniu służby prasowe Kremla poinformowały o wizycie prezydenta Federacji Rosyjskiej Władimira Putina w kwaterze głównej grupy wojsk Dniepr w obwodzie chersońskim oraz w kwaterze głównej Gwardii Narodowej Wostok na terenie Ługańskiej Republiki Ludowej.
– Putina tam nie było. To dobrze znany fakt. Aby spotkać się z prawdziwym Putinem, trzeba spędzić co najmniej 10-14 dni w kwarantannie. Nie było tam Putina. Był zwykły sobowtór, którego ma więcej niż jeden. To też jest dobrze znany fakt – stwierdził sekretarz ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Ołeksij Daniłow. Jego zdaniem, prezydent Rosji jest "przerażoną osobą" i nie mógł złożyć wizyty "tak po prostu".
Daniłow zwrócił w tym kontekście uwagę, że zagraniczni goście przyjmowani na Kremlu siedzą przy stole w dużej odległości od rosyjskiego przywódcy, a podróże Władimira Putina to "cała procedura", w ramach której proces przygotowawczy zaczyna się "dwa, trzy tygodnie przed".
Sprawa sobowtórów Putina
W ciągu ostatniego roku wielokrotnie podnoszono temat rzekomych sobowtórów Władimira Putina. Niezależni dziennikarze twierdzili m.in., że w lutym na stadionie Łużniki w Moskwie przemawiał nie Putin, tylko jego sobowtór.
W odpowiedzi władze Kremla oświadczyły, że sprawa sobowtórów Putina to "nonsens".
Teraz głos zabrał także Dmitrij Pieskow. – Słyszeliśmy, jak mówi się, że Putin ma wielu sobowtórów, którzy pracują za niego, kiedy on sam siedzi w bunkrze. To kolejne kłamstwo. Widzicie, jakiego rodzaju prezydenta mamy. Faktycznie jest taki, jaki był zawsze. To wyjątkowo aktywna osoba – mówił rzecznik Kremla. – Można mu zazdrościć energii i zdrowia. Oczywiście, że nie siedzi w żadnych bunkrach. To też kolejne kłamstwo – przekonywał.
Czytaj też:
"Perspektywy nie są korzystne". Pieskow o możliwości przedłużenia umowy zbożowejCzytaj też:
Ukraiński sekretarz: Putina tam nie było. To zwykły sobowtór