Tupolew Tu-214PU około godz. 15:00 czasu polskiego wylądował na lotnisku w Sankt Petersburgu – poinformowało TVP Info.
Sankt Petersburg to rodzinne miasto prezydenta Rosji Władimira Putina. W latach 1990-1996 polityk zajmował różne stanowiska w tamtejszej administracji, był m.in. doradcą rektora w Leningradzkim Uniwersytecie Państwowym ds. zagranicznych oraz zastępcą mera miasta.
Według doniesień medialnych, rosyjskie organy ścigania przeprowadziły w sobotę nalot na biuro Grupy Wagnera w Petersburgu.
Bunt zbrojny w Rosji
W piątek Narodowy Komitet Antyterrorystyczny Rosji przekazał agencjom prasowym, że oświadczenia rozpowszechniane przez założyciela Grupy Wagnera Jewgienija Prigożyna "nie mają podstaw". "W związku z tymi wypowiedziami, FSB Rosji wszczęła sprawę karną ws. nawoływania do zbrojnego buntu. Żądamy natychmiastowego zaprzestania nielegalnych działań” – czytamy w komunikacie.
Grupa Wagnera miała zostać ostrzelana przez rosyjskie rakiety, co rozwścieczyło Prigożyna. Szef wagnerowców zapowiedział odwet za działania Kremla, mówił nawet o "marszu na Moskwę". Najemnicy zajęli już część Rostowa nad Donem, mieli zestrzelić trzy wojskowe śmigłowce i jeden samolot rosyjskiej armii.
– Prezydent głęboko się myli co do zdrady ojczyzny. Wszyscy jesteśmy patriotami. Walczyliśmy, będziemy walczyć i nikt nie zamierza się poddać na żądanie prezydenta, Federalnej Służby Bezpieczeństwa czy kogokolwiek innego. Ponieważ nie chcemy, aby kraj żył w korupcji, kłamstwie i biurokracji – powiedział na swoim najnowszym nagraniu Jewgienij Prigożyn. Tym samym odpowiedział na słowa Władimira Putina, że "zdrajcy zostaną z całą stanowczością ukarani". Przywódca Federacji Rosyjskiej wydał rozkaz "neutralizacji tych, którzy zorganizowali zbrojną rebelię".
Czytaj też:
Zełenski zabiera głos. "Każdy, kto wybiera ścieżkę zła, niszczy samego siebie"Czytaj też:
Brytyjski wywiad: Bunt Prigożyna jest największym wyzwaniem dla państwa rosyjskiego