Podczas konwencji wyborczej Lewicy w sobotę Kotula odniosła się do decyzji Hołowni, by ustawy dotyczące aborcji były procedowane po pierwszej turze wyborów samorządowych. Jej zdaniem marszałek w ten sposób "ukradł kobietom ich święto, Dzień Kobiet".
– I co teraz? Zostaniemy z tym smutnym nastrojem, z poczuciem, że nic się nie da, że nic nie możemy zrobić? Nie, absolutnie. Bo chciałam wam powiedzieć, co daje mi siłę. Moją siłę czerpię z tego, że wiem, że my, posłanki klubu parlamentarnego Lewicy, my, ministry w rządzie koalicji 15 października, jesteśmy cholernie dobre w dowożeniu rzeczy – przekonywała.
Podkreśliła, że koalicja rządząca obiecała rządowe finansowanie in vitro oraz tabletkę "dzień po" bez recepty i obie ustawy przeszły przez parlament. – Panie prezydencie (Andrzeju – red.) Dudo, czekamy na podpis. Obiecaliśmy wam liberalizację prawa aborcyjnego i w pierwszy dzień X kadencji Sejmu złożyłyśmy w Sejmie dwie dobre ustawy. Dekryminalizacja i liberalizacja prawa aborcyjnego – przypomniała Kotula.
Lewica wściekła na Hołownię. Kotula: Dla smutnego pana mam smutną wiadomość
– A potem przyszedł jakiś smutny pan i powiedział, że nie teraz, że jesteśmy radykalne, że to nie jest dobry moment, że to nie są dobre emocje. Ale wiecie co? Chcę wam powiedzieć jedno. My się nie poddamy i dowieziemy sprawę liberalizacji prawa aborcyjnego w tej kadencji do końca – zadeklarowała.
– I jeśli temu smutnemu panu wydawało się przez chwilę, że wybory samorządowe 7 kwietnia nie będą o prawach kobiet, to mam dla niego smutną wiadomość. Te wybory samorządowe zdecydowanie, a już teraz na pewno, będą o prawach kobiet, o waszym prawie do decydowania o swoim zdrowiu, ciele i życiu – stwierdziła Kotula.
Czytaj też:
Wulgarny wpis o Hołowni. Żukowskiej puściły hamulce