W sobotę lider Polski 2050 odwiedził w ramach kampanii samorządowej Tychy. Podkreślał różnice między wyborami samorządowymi a parlamentarnymi wskazując, że 7 kwietnia odbędzie się "druga połowa meczu o Polskę".
Hołownia na wojnie?
Po spotkaniu z wyborcami polityk rozmawiał z dziennikarzami. Marszałek Sejmu był pytany przez dziennikarza lokalnego portalu o to, czy pojedzie na front "wgniatać w ziemię Władimira Putina".
To nawiązanie do szeroko komentowanych słów Szymona Hołowni, które padły trzy tygodnie temu na kongresie samorządowym w Kielcach. – Putina wgnieciemy w ziemię, prędzej czy później trafi tam, gdzie powinien trafić: za kraty albo na cmentarz. Putin jest wrogiem ludzkości – grzmiał wtedy polityk.
– Cieszę się, że pan tak odwołuje się do mojej wypowiedzi, z taką też precyzją – odpowiedział dziennikarzowi marszałek Sejmu.
– Moja żona pojedzie na front, proszę pana. Moja żona zginie, jeżeli będzie konflikt zbrojny, nie daj Boże, nie życzę sobie tego, zanim pan, ani ja zdążymy zrobić cokolwiek. Dlatego że służy realnie w siłach zbrojnych, a nie wojuje słowem, tak jak my to w mediach czy w polityce robimy – dodał Hołownia.
Żona marszałka Sejmu – Urszula Brzezińska-Hołownia – jest pilotem myśliwców i służy w Siłach Powietrznych RP. Hołownia zaznaczył, że gdyby zaistniała konieczność, sam poszedłby do armii.
– I dzisiaj przede wszystkim o tych, którzy pójdą na front, powinniśmy myśleć. Jeśli będzie trzeba bronić ojczyzny, to ja nie mam wątpliwości, że za przykładem mojej żony na front pójdę. Myślę, że tej odwagi wystarczy też niejednemu dziennikarzowi, niejednemu politykowi, bo jeżeli nasza ojczyzna zostanie zaatakowana, nie daj Boże, żeby tak się stało kiedykolwiek, to wszyscy będziemy ponosili odpowiedzialność za to, żeby ją przed agresorem obronić – stwierdził marszałek.
Czytaj też:
"Mam dla niego smutną wiadomość". Kotula zwróciła się do HołowniCzytaj też:
Spór w koalicji rządzącej. "Pani manipuluje, droga Anno"