Trzy lata po katastrofie ”obóz smoleński” okazują się być trwałym, coraz sprawniej zorganizowanym i stabilnym ruchem społecznym. Na Krakowskim Przedmieściu przewijało się w środę przynajmniej tyle samo ludzi z całej Polski jak rok i dwa lata temu. Całodzienne transmisje z demonstracji miała już nie tylko telewizja Trwam, ale debiutująca telewizja Republika. Pytania o okoliczności katastrofy stawia już parę tygodników prawicy. Publiczna telewizja, która od trzech lat nie była w stanie stworzyć własnego filmu o katastrofie poczuła się zmuszona pokazać film Anity Gargas w towarzystwie „filmu -przyzwoitki” – banalnego obrazu „National Geographic”.
Wszystko to efekty niezwykle wytężonej pracy jaką wykonali ludzie walczący o poszerzanie marginesu wolnej debaty w ciągu ostatniego roku. Atak na wolność słowa przy okazji tekstu o „trotylu” na lamach „Rzeczpospolitej” – nie zwiększył wiarygodności rządu ani obozu „pancernej brzozy”. Tak samo histeryczne wezwania do zablokowania emisji „Anatomii upadku” okazały się najlepszą reklamą do obejrzenia filmu w TVP.
Mimo, że o błędach raportu Millera piszą i mówią już nawet komentatorzy dotąd unikający zaangażowania w spór – rząd Tuska nie chce przyznać się do niczego i broni raportu jak świętej księgi. Ale zbyt wiele jego tez oparto na rosyjskich ustaleniach i zbyt rażąca jest sytuacja braku dostępu do wraku, by dało się utrzymać z sukcesem linię propagandową ekipy Tuska.
Jednak „obóz smoleński” oprócz tłumów na Krakowskim Przedmieściu musi mieć też pomysł, jak dotrzeć do Polaków, którzy mają wątpliwości co do postępowania premiera ale z drugiej strony odstrasza ich ostrość retoryki zespołu Antoniego Macierewicza.
Zbyt łatwo pojawiają się nowe teorie a politycy PiS zbyt szybko przechodzą do zapowiedzi karania tych, których obarczają odpowiedzialnością za „kłamstwo smoleńskie”.
10 kwietnia był sukcesem tych, których nie przekonują oficjalne wersje przebiegu katastrofy. Nie pokazał jednak jak opozycja prawicowa ma wyjść spoza obozu przekonanych. On nie zmalał od trzech lat, ale wciąż brakuje pomysłu jako go poszerzyć.
Politycy PO lubią kpić, że najlepszym ich sojusznikiem jest Jarosław Kaczyński i jego błędy medialne. Ale na naszych oczach zobaczyliśmy, że bywa też na odwrót. Premier Donald Tusk godząc się, by akurat 10 kwietnia pojechać do Nigerii – pokazał, że dla lidera PO ten dzień nie znaczy zbyt wiele.
Podsumowując. PO robi błędy piarowskie i brnie w upartą obronę raportu Millera. „Smoleńczycy” z kolei są coraz lepiej zorganizowani, ale nie mają pomysłu jak pozyskiwać niezdecydowanych.