Armia Ukrainy zajmuje prawie 600 km kw. rosyjskiego terytorium w regionie Kurska w zachodniej Rosji. "Gdyby wojna na obecnym froncie dobiegła końca, ta część Rosji pozostałaby pod kontrolą Kijowa. To Putina przeraża, więc walczy z czasem, by Trump nie pokrzyżował jego planów" – poinformowała brytyjska gazeta "The Telegraph", powołując się na źródła natowskie i tajną ocenę brytyjskiego wywiadu.
Według tych doniesień, Putin dał swojej armii ultimatum na całkowite odzyskanie Kurska do dnia inauguracji Donalda Trumpa. "Rosyjski przywódca rozmieścił 50 tys. rosyjskich i północnokoreańskich żołnierzy, aby odbić Kursk z rąk Ukrainy, zanim Donald Trump obejmie urząd prezydenta USA w styczniu" – czytamy.
Putin naciska na wojsko
Jest to już trzecie ultimatum, które przywódca Kremla postawił armii w związku z wydarzeniami w obwodzie kurskim. "To stawia Putina w bardzo niekorzystnym świetle i jest dowodem na to, że sytuacja, z punktu widzenia Kremla, nie jest opanowana. Po zdobyciu obszaru wielkości Berlina między 6 a 15 sierpnia rosyjski przywódca początkowo dał swoim wojskowym czas do 1 października, a następnie 'do połowy października' na odzyskanie terytorium. Od 7 listopada rosyjskie wojsko codziennie szturmuje utracone terytoria w Kursku dziesiątkami czołgów i transporterów opancerzonych, a także setkami żołnierzy. Jednak poza dwiema małymi wioskami, kremlowska armia nie osiągnęła jak dotąd prawie żadnych sukcesów" – opisuje gazeta.
W tle jest zmiana prezydenta USA. "Putin obawia się, że gdyby 21 stycznia część Kurska nadal znajdowała się pod ukraińską kontrolą, musiałby oddać okupowaną przez niego część Ukrainy, aby wojska Kijowa wycofały się z Kurska w ramach porozumienia z Trumpem" – podaje "The Telegraph".
Czytaj też:
Biden popierał skrycie Trumpa? Coraz głośniejsze spekulacjeCzytaj też:
"Odcinanie części Ukrainy". Magierowski o tym, co usłyszał od ludzi Trumpa