Wykładowca Akademii Sztuki Wojennej i publicysta tygodnika "Do Rzeczy" komentował sytuację w Syrii w rozmowie z Wojciechem Jankowskim na antenie Radia WNET.
Po obaleniu Baszara al-Asada przez sunnickich dżihadystów z opozycyjnej Hajat Tahrir asz-Szam (HTS) nadal różne siły kontrolują różne części Syrii. Najwięcej do powiedzenia ma właśnie organizacja HTS, która przejęła władzę m.in. nad Damaszkiem. W regionach kontrolowanych przez HTS i jej lidera Abu Muhammada al-Dżaulaniego – byłego członka Państwa Islamskiego, który wywodzi się z irackiej Al-Kaidy, na razie nie dochodzi do masakr i prześladowań, ale społeczność międzynarodowa obawia się, że deklarowana przemiana al-Dżaulaniego jest jedynie maskowaniem i sytuacja może się znacznie pogorszyć, łącznie z rozpoczęciem dżihadu.
Dżaulani przeszedł przemianę, czy będzie szariat i dżihad?
Repetowicz tłumaczył, że Dżaulani chce uspokoić świat i uzyskać uznanie międzynarodowe, a dopiero po jakimś czasie okaże się, czy kieruje nim pragmatyzm, czy jego przemiana była autentyczna. Przypomniał zarazem, że przywódca HTS, przynajmniej nieformalnie, nadal jest emirem. Choć zapewne nie ogłosi emiratu Syrii, co odstraszyłoby społeczność międzynarodową, to ciężko przypuszczać, że mniejszości religijne będą cieszyły się pełnią praw. – W państwie opartym na prawie szariatu mniejszości religijne nie mają pełni praw – przypomniał. – Pytanie, czy takie zasady zostaną wprowadzone – zaznaczył.
W Syrii rozgorzały także walki między wspieranymi przez Turcję milicjami zrzeszonymi w organizacji o nazwie Syryjska Armia Narodowa a Syryjskimi Siłami Demokratycznym (SDF), czyli Kurdami, wspieranymi z kolei przez USA. – SDF kontrolują znaczą część kraju. Między nimi a HTS nie ma walk, jest kwestia otwarta, jak to się ułoży. Sytuacja jest zatem bardzo skomplikowana. Podczas gdy Dżaulani tworzy rząd w Damaszku, jest też tzw. rząd na uchodźctwie w Stambule, który jak się wydaje, jest przez Dżaulaniego obchodzony – powiedział Repetowicz.
Islamistyczna, skonsolidowana Syria nie leży w interesie Izraela
Ekspert zwrócił uwagę, że skomplikowana jest również sytuacja międzynarodowa. Podczas gdy Turcja wspiera Syryjską Armią Narodową w jej walce z SDF, to Stany Zjednoczone wspierają SDF przeciwko Państwu Islamskiemu, dokonując bombardowań. Jednocześnie naloty na cele w Syrii przeprowadził Izrael, a ponadto jego wojska wkroczyły ze Wzgórz Golan do strefy zdemilitaryzowanej w Syrii, twierdząc, że poszerzają strefę buforową. – Izrael stwierdził, że porozumienia z Syrią za Asada są nieważne i teoretycznie tymczasowo zamierza zająć syryjską część Wzgórz Golan. Mam poważne wątpliwości, co to znaczy "tymczasowo" – powiedział Repetowicz.
Jak wskazał, Tel Awiw wolałby Syrię osłabioną, ale jednak z Asadem. – Nie jest w interesie Izraela konsolidacja władzy w Syrii pod przywództwem Dżaulaniego, ponieważ islamistyczna, ustabilizowana wewnętrznie Syria byłaby dla Izraela zagrożeniem znacznie większym niż ogarnięta wojną domową Syria Asada – zwrócił uwagę. – Dlatego Izrael prewencyjnie niszczy to, co może zniszczyć jeżeli chodzi o arsenał militarny Syrii – dodał.
Nie ulega jednak wątpliwości, wskazał publicysta, że zdecydowana większość Syryjczyków cieszy się, że reżim Asadów dobiegł końca. Jak przypomniał, władza Asada opierała się przede wszystkim na siłach zewnętrznych – Rosji, Iranie i Hezbollahu.
Czytaj też:
Państwa regionu potępiają Izrael: Sabotuje szanse przywrócenia w Syrii bezpieczeństwaCzytaj też:
Dlatego siły Izraela weszły do strefy zdemilitaryzowanej i bombardują w Syrii