Pod koniec grudnia 2023 r. ówczensy minister kultury i dziedzictwa narodowego Bartłomiej Sienkiewicz postawił media publiczne w stan likwidacji. "W związku z decyzją Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej o wstrzymaniu finansowania mediów publicznych podjąłem decyzję o postawieniu w stan likwidacji spółek Telewizja Polska S.A., Polskie Radio S.A. oraz Polskiej Agencji Prasowej S.A." – poinformował resort kultury.
Do siedzib TVP, Polskiego Radia i PAP weszli ludzie skierowani tam przez rząd i przejęli te instytucje. Wyrzucono poprzednie kierownictwo. Doszło do kilkudniowego zawieszenia nadawania stacji TVP Info.
Pytano o tamte wydarzenia Sienkiewicz mówi tak: "Wtedy został powstrzymany krwotok demokracji w Polsce".
"Po prostu sprawa była politycznie oczywista i ona nie dotyczy polityki, wbrew pozorom, nawet nie ustroju ani nie prawa. Tylko tego, co zresztą przerabiamy w mniej dramatyczny sposób na różnych innych polach: czy można tolerować sytuację, w której rządzący wykorzystują instytucje państwowe wbrew ich przeznaczeniu, powołując się na prawo ustanawiane przez siebie" – ocenia europoseł w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Sienkiewicz: Zapamiętam do końca życia
"Wykorzystałem Kodeks Spółek Handlowych, bo media publiczne działają na podstawie tego kodeksu i ustawy medialnej. Przyznanie Radzie Mediów Narodowych prawa odebranego Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji było jawnym złamaniem konstytucji, co zresztą orzekł Trybunał Konstytucyjny. Trybunał nie zakwestionował samej Rady Mediów Narodowych, tylko tę część jej uprawnień, którą PiS ukradł Krajowej Radzie. W związku z tym całość rozgrywała się na poziomie prawa spółek" – mówi Sienkiewicz.
Były minister kultury przekonuje, że posłowie PiS, którzy urządzili wtedy akcję obrony mediów publicznych, zachowywali się agresywnie. "To była jawna, zorganizowana agresja. To było bardzo trudne. Jeszcze do tej pory odczuwam podziw dla tych, którzy to wytrzymali. Najwyższą nagrodą było to, że kiedy oblężony w gabinecie prezes Tomasz Sygut odebrał od poprzedniego prezesa bardzo spokojną informację o stanie spółki, to oblegający go posłowie PiS nagle zaczęli ze zdumieniem krzyczeć do siebie 'nie ma TVP Info!'. Nagle zniknęło to słowo, które produkowali, na którym budowali swoją władzę. Moment, w którym to się stało, godz. 11.18, zapamiętam do końca życia" – podkreśla Bartłomiej Sienkiewicz.
Czytaj też:
Znana prezenterka żegna się z TVP. Pracowała tam ponad 25 latCzytaj też:
TVP pokaże reportaż o... ofiarach TVP za PiS-u. "Wróciła wolność słowa"