O Konstytucji RP nagle zrobiło się całkiem cicho. W obozie obecnej koalicji przestano o niej wspominać. Zwolennicy KOD nie wymachują już jej egzemplarzami. Szymon Hołownia nie płacze już przy jej lekturze. Tylko Lech Wałęsa, mający coraz słabszy kontakt z rzeczywistością, ciągle pokazuje się w koszulach z nadrukiem nawiązującym do konstytucji. Skoro o naczelnym dokumencie Rzeczypospolitej tak ucichło, to co zajęło jego miejsce?
Jak to co? Pojęcia wytrychy mające maskować stan faktycznego zamachu stanu i lekceważenia przepisów prawa.
Eleganckie opakowanie i szpetna treść
Piotr Pacewicz, publicysta prorządowego portalu OKO.press, w tekście z 15 grudnia zeszłego roku pochwalił Państwową Komisję Wyborczą. Większość jej członków postanowiła nie realizować decyzji Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych Sądu Najwyższego, która uwzględniła skargę PiS na decyzję PKW w sprawie odebrania subwencji budżetowej. Jak Piotr Pacewicz uzasadnił poparcie dla bezprawnej decyzji PKW? Jak napisał: „Kodeks wyborczy wymaga, by PKW »niezwłocznie « przyjęła sprawozdanie wyborcze PiS, ale byłaby to polityczna katastrofa. Zgodnie ze »standardami prawa okresu przejściowego« PKW zignoruje postanowienie Izby Kontroli Nadzwyczajnej”.Ostatecznie PKW dokonała korekty swojej decyzji, ale nadal nie wiadomo, czy Donald Tusk nie zmusi ministra finansów by zignorował tę decyzję. Jeśli tak się stanie, to quasi-prawna teoria Pacewicza może być używana w przyszłości.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.