Kancelaria Sejmu RP po raz kolejny zablokowała dostęp do Telewizji Republika – informują posłowie opozycji. Oczywiście zainteresowani łatwo przestawią sejmowe telewizory na YouTube albo własny zestaw satelitarny, ale wojna kancelarii z Republiką wydaje się przejawem czegoś więcej niż partyjna zajadłość: najwyraźniej na Republikę zaczęli przełączać sejmowe telewizory także posłowie koalicyjni, tak jak w dawnej PZPR co przytomniejsi aparatczycy, by wiedzieć, co się naprawdę dzieje, słuchali Wolnej Europy. Sprawa dobrze pokazuje sytuację na medialnym froncie, jednym z kilku, na których rządzący pewni byli półtora roku temu łatwego zwycięstwa, a tymczasem planowany „blitzkrieg” ugrzązł. Miało być szybkie odcięcie społeczeństwa od „prawicowego hejtu” i odzyskanie „rządu dusz” na skalę złotych lat 90., gdy władza i salon Adama Michnika kontrolowały wszystko, a opozycja publikować mogła tylko w kilku niskonakładowych, nieatrakcyjnych graficznie tygodnikach, stale walczących o przeżycie wobec kłopotów z dystrybucją i odcięcia od rynku reklamy. Tymczasem „prawicowy hejt” nie tylko ma się nieźle, lecz także coraz mocniej wciska się do „bańki” rządzących.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.

