Rządy deweloperów, problemy z wykupem mieszkań, wysypisko w Radiowie, wszechobecne słupki – to tylko niektóre z problemów, o których mówili Patrykowi Jakiemu mieszkańcy warszawskich Bielan. Jednak to, co przede wszystkim zwracało uwagę, to ciepłe przyjęcie, jakim mógł się cieszyć kandydat Zjednoczonej Prawicy na prezydenta Warszawy. Sam zresztą nie krył zaskoczenia. – Jestem bardzo pozytywnie zaskoczony, ponieważ nie byliśmy w miejscach, które są naszymi bastionami wyborczymi. Tu regularnie wygrywa Platforma, a mimo tego przyjęcie było bardzo ciepłe. Trudno było znaleźć osobę, która powiedziałaby, że coś jest źle. Wszyscy byli zainteresowani, chcieli porozmawiać. Jestem zaskoczony, ale to dobry prognostyk na przyszłość – przyznał w rozmowie z DoRzeczy.pl Patryk Jaki.
Nazwa akcji Jakiego „100imy pod blokiem” nawiązuje nie tylko do jego młodości, ale również do artykułu, w którym jeden z portali próbował wyśmiać to, iż obecny wiceminister sprawiedliwości w przeszłości spędzał czas pod opolskimi blokami. Nowością dla kandydata Zjednoczonej Prawicy z pewnością był format. Zamiast dotychczasowych pojedynczych spotkań z mieszkańcami stolicy, zaplanowano wizytę na 100 blokowiskach i osiedlach.
Od osób ze sztabu słyszymy, że akcja ma pokazać kontrast pomiędzy kandydatami. – To symboliczne, że właśnie dziś Rafał Trzaskowski zwinął swoją ławeczkę i jeszcze przyznał, że jest u niego na działce. Chociaż Trzaskowski odwiedził 18 dzielnic, to jednak zrobił to klimatyzowanym busem. My mamy inny pomysł – powiedział DoRzeczy.pl jeden ze sztabowców.
"Nasz szef jest pracowity, a przy tym bywa uparty, więc nie było wyjścia. Musiało tak zostać"
Faktycznie, spotkania zaplanowane są tak, aby były w stosunkowo bliskiej odległości od siebie. Po Bielanach Jaki poruszał się komunikacją miejską, ale przede wszystkim na piechotę i to ze skrzynką jabłek, co miało pokazać kolejną różnicę między nim, a kandydatem PO. Tu ciekawe są jednak kulisy organizacyjne całej akcji. – Generalnie trasę przygotowały lokalne struktury, bo znają specyfikę swoich dzielnic. My tylko koordynujemy akcję. Tempo? Zastanawialiśmy się, czy nie wprowadzić pewnych zmian, aby spotkań było nieco mniej. Tu jednak włączył się Patryk. Nasz szef jest pracowity, a przy tym bywa uparty, więc nie było wyjścia. Musiało tak zostać – opowiada nam ze śmiechem inna z osób, która była zaangażowana w cały projekt.
Celem akcji jest zachęcenie warszawiaków do głosowania, ale niezwykle ważny jest także element lokalny. Jaki ma być więc przedstawiany jako osoba słuchająca zwykłych ludzi i to nie tylko w centrum, ale również poza nim. – Ruszamy. Warszawa to nie tylko wieżowce. Będziemy przekonywać mieszkańców, by głosowali i wybrali uczciwą Warszawą, czyli taką w której nie rządzi mafia reprywatyzacyjna, deweloperzy i różne grupy interesów – mówił dziś Jaki na samym początku „100imy pod blokiem”.
Całą akcję można w pewien sposób porównać do 2015 roku, gdy PiS postanowił ominąć ówczesny przekaz medialny i ruszyć w Polskę lokalną. Wtedy to zadziałało. Czy taki manewr uda się ponownie? Przekonamy się jesienią, ale już dzisiaj było widać zainteresowanie warszawiaków. Jaki częstował ich jabłkami, a przy tym słuchał o problemach stolicy. Do kandydata Zjednoczonej Prawicy podchodziły przede wszystkim osoby starsze, ale nie tylko. – Szacunek dla pana za to, co pan robi. Tylko tyle. Wychowałem się na tym osiedlu i razem z kolegami będziemy na pana głosować – powiedział Jakiemu jeden z kibiców Legii, który w tym celu… zawrócił samochodem, wyskoczył z niego, a następnie przebiegł przez torowisko, aby dotrzeć na przystanek, gdzie czekał na tramwaj kandydat Zjednoczonej Prawicy.
– Satysfakcjonuje mnie to, że mieszkańcy Warszawy, co sami dziś podkreślali, zobaczą, że są politycy, którzy chcą zejść do nich blisko: do osiedli, blokowisk, czyli tam, gdzie do tej pory nikt nie schodził. Ludzie wielokrotnie mi mówili, że nie widzieli polityka w tych miejscach od lat – powiedział Jaki w rozmowie z DoRzeczy.pl.
Nie wszędzie było oczywiście tak przyjemnie. W jednym z miejsc, kobieta zaczęła dopytywać o Stanisława Piotrowicza z PiS. Z kolei inni przechodnie mówili, że to Opole, a nie Warszawa czeka na Jakiego. Jeden z mężczyzn wdał się nawet w dyskusję z kandydatem Zjednoczonej Prawicy nt. konsekwencji Lex Szyszko w Warszawie. Jakiemu towarzyszyli też zwolennicy Komitetu Obrony Demokracji, którzy już wcześniej pojawiali się na jego spotkaniach. Mężczyźni nagrywali wszystkie rozmowy i starali się sprowokować wiceministra, ale bezskutecznie. Zamiast tego otrzymali jabłka. – To nasi ulubieni KOD-owcy – powiedział z uśmiechem jeden ze sztabowców.
Jaki: Walczymy o uczciwą stolicę. To mnie podwójnie motywuje
Organizatorzy akcji Jakiego przyznali, że będzie ona na bieżąco analizowana i korygowana, jeśli zajdzie taka potrzeba. Nieoficjalnie dodali, że są już drobne rzeczy, które chcieliby zmienić. Wiadomo, że akcja potrwa nie krócej, niż dwa-trzy tygodnie. Co będzie dalej? Wiadomo tylko, że schemat ma być podobny do dzisiejszego. Ludzie Jakiego są jednak pełni optymizmu i nowych pomysłów. Wszyscy zdają sobie jednak sprawę, o jaką stawkę toczy się gra. Wie to też sam kandydat.
– Nie ukrywam, że każdy dzień, to osiem kaw, albo i więcej. Tak już będzie do wyborów. Stawka jest bardzo wysoka, bo walczymy o to, aby wyrwać Warszawę z rąk mafii reprywatyzacyjnej. Walczymy o uczciwą stolicę. To mnie podwójnie motywuje. Nie będzie ani jednego dnia urlopu. Cały swój czas poświęcę na to, aby walczyć o uczciwą Warszawę – powiedział DoRzeczy.pl na koniec dnia Jaki.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.