Bezwzględna większość PiS w Sejmie zachęciła członków i sympatyków tej partii do dyskusji, jakby się tu odegrać, jeśli nie na całej PO (tego prezes oficjalnie już zabronił), to przynajmniej na jej najbardziej wrednych pomagierach. Na pierwszy ogień poszedł Tomasz Lis. Wywalić z mediów publicznych, rozliczyć z horrendalnych zarobków (śmieszne swoją drogą, dlaczego wszystkie presstytutki tak się boją powrotu PiS w TVP – przecież to właśnie PiS za swych rządów tam Lisa zasadził). Muszę zaprotestować: Hola, koledzy, hola! Lisowi włos z głowy spaść nie może. On musi nadal być twarzą, autorytetem moralnym i wizytówką obozu Polski Racjonalnej. Powinniśmy trzymać za niego kciuki. Jeśli, oczywiście, nie życzymy sobie, aby ten obóz podniósł się z upadku i wrócił do władzy, a przeciwnie, chcemy jego dalszego uwiądu i marginalizacji.
N ie chodzi tylko o Lisa. Chodzi o dalsze przywództwo Ewy Kopacz, o „spinowanie” jej nie przez nikogo innego jak przez Michała Kamińskiego, o dalsze dumne podkreślanie wielkopańskości na koszt podatnika przez Radosława Sikorskiego i o to, by nie milkły ostrzeżenia gazety Adama Michnika oraz jej autorytetów przed faszyzmem, średniowieczem i państwem wyznaniowym. Jeśli tego, koledzy PiS-owcy, nie rozumiecie, to zaufajcie prezesowi. Wiadomo, że jeśli rozkazał, że ma nie być zemsty, to uczynił to z niecnych powodów i w nienawistny sposób, jak zresztą wszystko, co robi.
Czy to znaczy, że taki na przykład – wracając do niego – Lis za całe chamstwo i propagandową agresję, jaką wniósł do życia publicznego, ma w imię pragmatyzmu pozostać bezkarny? Spokojnie. W odpowiedniej chwili, gdy już Platforma zajdzie tą drogą i za tym przewodem tam, gdzie poszła Unia Demokratyczna, rozda się złote dyplomy „zasłużony dla PiS” i uświadomi drżącym ze strachu przed pukaniem o szóstej rano histerykom i nieudacznikom, że wszystko, czym chcieli się przysłużyć, zaszkodziło, a czym chcieli zaszkodzić – przysłużyło się, wyniosło PiS do władzy i uczyniło „teflonowym”. Burackie obelgi, fałszywe konta córki, groteskowe straszenie katolicyzmem... Zaręczam, że podziękowania prezesa zabolą bardziej niż jakieś proste represje, które chodzą dziś niektórym po głowach. Pan Bóg, jak wiadomo, pisze prosto po krzywych liniach.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.