Zoologiczny antyklerykalizm "Wyborczej"
  • Antoni TrzmielAutor:Antoni Trzmiel

Zoologiczny antyklerykalizm "Wyborczej"

Dodano: 
Screen głównej strony „Gazety Wyborczej” wyborcza.pl
Screen głównej strony „Gazety Wyborczej” wyborcza.pl Źródło: DoRzeczy.pl / Screen
„Gazeta Wyborcza” reklamuje swoją cyfrową emanację. A tam: Kościół, kler, księża. Siedem tekstów na jednej stronie jest o „czarnych”. Portal „Gazety Wyborczej” chce być kopią Urbana, a jest reminiscencją antyklerykalnego stalinizmu.

Człowiek czasem chce się zderzyć z innym światem. Pobudzić neurony, poczuć taki lekki myślowy dyskomfort. By nie nudzić się opiniami, które zna... z autopsji. Coś takiego jest, że go podkusi (nomen-omen), weźmie i kliknie. I wówczas przekona się kolejny raz, że ten człowiek jest jednak głupi. I pomyśleć, że tym człowiekiem jestem ja.

Wyborcza.pl. Serwis reklamowany jako ten poważny, różny od tabloidalnego brata bliźniaka pod nazwą gazeta.pl. Klikniesz człowieku i już zamiast myślowego masz dyskomfort zupełnie prozaiczny, rudymentarny (eufemizm, ufam zrozumiały).

Na jednej stronie największego tabletu mieści się siedem tekstów. I siedem jest o Kościele. Dosłownie: wszystkie siedem! I sto procent przedstawia go w czarnym świetle.

Jak to jest, że kolegom po piórze, pisząc niby to o filmie (wszak zarabiają na kinach) i piętnując (słusznie) grzech pedofilii, zawsze pokażą co naprawdę myślą. A myślą czarni”. Panie i Panowie! Nie zastanawiacie się czasem, że tam gdzie zwykły Kowalski czy Trzmiel widzi co najmniej odcienie szarości, które składają się na białe dobro dnia powszedniego (pars pro toto Caritas) i polskie dziedzictwo, to Wam zawsze wychodzi utarta klisza bynajmniej nie pierwszej świeżości? Słyszeliście jak to jest z ludźmi, którym wszystko się zawsze kojarzy z jednym?

Droga Wyborczo! Kliknąłem i pokazaliście swoje najprawdziwsze oblicze, bym kupił Waszą „prenumeratę cyfrową”. Przykro mi nic z tego. Wolę czytelnię prasy na przykład w takiej w Bibliotece Narodowej. Jest darmowa. A oryginały z lat pięćdziesiątych są bardziej pouczające niż ich cyfrowa kopia, którą mi proponujecie.

Udajecie, że to nie to samo, że jest jakaś zasadnicza różnica. Wszak nawróciliście się ze „stalinizmu stosowanego” na demokratów. Przyznaje, że może i jest drobna dyferencja. Teraz, po prostu, chodzi o to, by zarobić na „zoologicznym antyklerykalizmie”. Nie ma więc w tym niczego wzniosłego. Wobec katastrofy waszych idei, spadającej sprzedaży „papieru”, marzy się Wam droga Urbana – osławionego piewcy zbrodniczego WRON (czyli „związku przestępczego o charakterze zbrojnym” – sorry, tylko cytuje sąd i co gorsza dla Was, wcale nie „pisowski”) i osobistego przyjaciela Waszego P.T. Redaktora Naczelnego, który w III RP dorobił się na gloryfikowaniu zła (patrz Piotrowski skazany za zabójstwo bł. ks. Jerzego Popiełuszki) oraz dosłownym obrzucaniu słownym g… świętości (patrz święty Jan Paweł II).

A więc – posługując się logiką – jesteście podwójnie wtórni (wobec stalinowców poprawionych przez Urbana) i oderwani od polskich spraw.

PS. Nie przysyłacie pozwu za ten „zoologiczny antyklerykalizm”. Wszak twierdziliście, że „zoologiczny antykomunizm”, którym to epitetem nas obdarzaliście, próbując nakazać stanie w kącie i milczenie, bo przeszkadzamy w „pojednaniu” (co, zdaje się było eufemizmem dla „picia wódki”), nie jest pejoratywne. Bądźcie konsekwentni.

Autor jest dziennikarzem Telewizji Polskiej. Artykuł wyraża poglądy autora i nie jest odzwierciedleniem stanowiska redakcji.

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także