"Celem wysłania do Polski rosyjskich dronów było nie tylko przetestowanie zdolności NATO do reakcji, lecz także postawienie Europy przed strategicznym dylematem: wspierać Ukrainę, czy bronić wschodniej flanki Sojuszu" – przekonuje niemiecki politolog Herfried Muenkler. W wywiadzie dla tygodnika "Die Zeit" wskazuje, że wtargnięcie rosyjskich dronów w polską przestrzeń powietrzną jest "alarmującym wydarzeniem" z punktu widzenia polityki bezpieczeństwa.
Muenkler uważa, że nie wolno bagatelizować tego incydentu, bo chociaż drony nie były uzbrojone w ładunki wybuchowe, to były bez wątpienia dronami bojowymi. Ekspert wskazuje, że decyzja o operacja nie była inicjatywą rosyjskich wojskowych, lecz musiała przyjść "z samej góry", czyli od władz Rosji i zostać zaakceptowana przez Kreml. Stąd cała sprawa ma wydźwięk polityczny.
Odwrócić uwagę od Ukrainy
Zdaniem politologa, celem akcji, oprócz chęci przetestowania zdolności do reakcji Polski i NATO, mogło być wywarcie presji na Sojusz, aby w krótkim czasie rzucił wszystkie siły na zabezpieczenie całej flanki wschodniej i przeniósł tam wszystkie dostępne systemy obrony przeciwlotniczej. Miałoby to doprowadzić to odwrócenia politycznej uwagi od Ukrainy i ograniczenia pomocy dla tego państwa, w tym wycofania stamtąd zachodnich systemów obrony powietrznej.
Herfied Muenkler przypomniał, że Rosja położyła ostatnio nacisk na wojnę z powietrza i stara się zapobiec wzmocnieniu ukraińskich sił przeciwlotniczych przez Zachód. "Można to nazwać utworzeniem przez Rosję drugiego frontu" – zauważa. Celem Kremla byłoby skupienie sił Sojuszu na obronie swojej wschodniej flanki i uniemożliwienie NATO działania w miejscach, które mają decydujące znaczenie dla wyniku wojny na Ukrainie.
Czytaj też:
Putin i Zełenski nigdy się nie spotkają? Trump wskazał główną przeszkodzęCzytaj też:
Morawiecki: Musimy uwolnić polski sektor dronowy!
