Na przestrzeni ostatnich ponad trzech lat w mediach bardzo często można było przeczytać, że niedługo Rosja zaatakuje NATO i będzie wojna. Głosy poddające pod wątpliwość tezę, że Moskwa zdecyduje się na konfrontację z Sojuszem, raczej nie były do mainstreamu dopuszczane.
W nowym nagraniu na swoim kanale YouTube nad kwestią wytwarzania w Europie atmosfery prowojennej ponownie pochylił się Adam Wielomski. Politolog zwrócił uwagę, że pytanie o to, czy Polsce naprawdę grozi wojna z Rosją, należy poprzedzić pytaniem, "kto kogo miały atakować". – Jeżeli okazałoby się, że NATO, to Federacja Rosyjska specjalnie nie ma na to wpływu, a jeżeli Federacja Rosyjska, to możemy się zastanowić, na ile jest to realne – powiedział.
Sprzeczne informacje podawane w mediach jako pewne
Wielomski zwrócił uwagę, że niemiecki, estoński czy ukraiński wywiad ciągle twierdzą, że Rosja zaatakuje NATO. Wiedzą nawet, w którym roku to nastąpi, choć terminy te nieustannie się w ich komunikatach zmieniają. – Kto się w te informacje wczytuje, to szybko spostrzeże, że one są ze sobą wzajemnie sprzeczne, a mimo to podawane są jako pewne. Jeżeli mamy podawane trzy różne daty informacji, kiedy ma się to stać, to należy włączyć czerwoną lampkę, że jest to dezinformacja, która ma nas przekonać, że konflikt między NATO, a szczególnie UE a Rosją jest nieunikniony – ocenił.
Rosja nie daje rady na Ukrainie, więc zaatakuje NATO. Wielomski: Najgłupsza teoria
Publicysta wskazał poszlaki wskazujące na to, że Moskwa nie zamierza uderzać na NATO. – Po pierwsze można przeczytać w mediach coś tak nonsensownego, że Rosja szykuje się do ataku na NATO, ponieważ nie może sobie poradzić z Ukrainą. Musi przykryć przed swoim społeczeństwem wiadomość, że nie może pokonać Ukrainy, więc zaatakuje NATO. To najgłupsza interpretacja, jaką słyszałem, fake news na resorach, bo jest to kompletnie sprzeczne wewnętrznie – powiedział.
Wielomski powiedział, że biorąc pod uwagę realną wartość nabywczą pieniądza w poszczególnych państwach, w 2024 roku Rosja wydała na zbrojenia i obronę narodową kwotę trzy razy mniejszą niż NATO. – Próba agresji Rosji na państwa, które wydają na obronę realnie trzy razy tyle, co ona, jest oczywiście nonsensem – powiedział.
Ponadto – zdaniem Wielomskiego – Moskwa nie gromadzi sił zdolnych choćby do próby zaangażowania się w konflikt zbrojny z państwami Sojuszu. – Na Ukrainie Rosja walczy wyłącznie ochotnikami i wojskami najemnymi. Gdyby przygotowywała się do wojny z NATO, musiałaby uruchomić swoje rezerwy ludzkie w postaci przeszkolonych poborowych, których liczbę ocenia się na od 2 milionów do 2,8 mln. Rosja nie może wejść do wojny z NATO póki nie powoła i nie przeszkoli tych mężczyzn przez co najmniej kilka miesięcy. Ponieważ nie robi tego nawet w obliczu wojny na Ukrainie, a miałaby do tego świetny pretekst, to należy domniemywać, że nie ma w najbliższym czasie takich planów – ocenił.
Trzecia przesłanka, na którą wskazał Wielomski to świadomość w Europie, że do wojny nie dojdzie. W jego opinii wskazuje na to na razie niewielkie w gruncie rzeczy zwiększanie potencjałów zbrojnych przez Francję, Wielką Brytanię czy Niemcy. Natomiast to, co planuje zainwestować Unia Europejska, ma pochodzić z pożyczek.
Jakie są cele straszenia wojną?
– Dlatego biorąc to wszystko pod uwagę, nie widzę żadnych przygotowań ani ze strony rosyjskiej do ataku na NATO, ani ze strony NATO na Rosję. – Całe wzmożenie, które obserwujemy i straszenie nas wojną ma zupełne inne cele – ocenił.
– Po pierwsze mamy być przekonani o tym, że trzeba finansować Ukrainę i wysłać jej broń. Każdy, kto to krytykuje, jest ruską onucą, agentem, itd. Mamy proxy war między światem globalistycznym a Federacją Rosyjską i Ukraina jest polem konfliktu – wyraził swoją opinię politolog.
– Po drugie straszenie wojną umożliwia forsowanie przyśpieszonej "integracji europejskiej", początkowo w postaci federalizacji Unii Europejskiej, ale ten projekt na razie nie wypalił, więc teraz mówi się o europejskiej unii obrony – powiedział.
Trzeci element to słabnąca pozycja establishmentów szczególnie Francji i Anglii. Starmer i Macron stali się bardzo niepopularni w swoich krajach. – Ich partie dołują we wszystkich sondażach i tracą władzę. Dlatego atmosfera prowojenna jest próbą budowania solidarności wszystkich patriotycznych obywateli wokół rządu – ocenił Wielomski.
– Zresztą jest to też powód – tylko w odwrotną stronę – dla którego permanentnie wojną straszy Viktor Orban. On z kolei wygrał ostatnie wybory na hasłach antywojennych i tym, że Węgry nie dadzą się w tę wojnę wciągnąć, więc jemu zależy na straszeniu, bo jego wyborcy się tej wojny obawiają – zwrócił uwagę.
Wielomski podkreślił, że choć atmosfera rzeczywiście jest napięta, to jego zdaniem ani NATO, ani Rosja nie planują wojny między sobą.
W najnowszym numerze tygodnika "Do Rzeczy" artykuł Adama Wielomskiego zatytułowany "W drodze ku imperium europejskiemu".
Czytaj też:
Establishment bardzo boi się Le Pen. Przesądzili o zakazie startu w wyborachCzytaj też:
Media straszą atakiem Rosji na NATO. Ekspert: Rosja nie jest w stanie
Inwestuj w wolność słowa.
Akcje Do Rzeczy + roczna subskrypcja gratis.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
