Przypomniał mi się złośliwy wiersz Mariana Hemara o Jarosławie Iwaszkiewiczu starającym się usilnie o Nagrodę Nobla. Wieloletni prezes PRL-owskiego ZLP (zresztą, trzeba przyznać, istny Mozart kolaboracji – nikt inny nie robił tego z takim wdziękiem) szczególnie mocno zaistniał w literaturze ze swymi marzeniami o szwedzkiej nagrodzie, bo mamy jeszcze świetną sztukę Eustachego Rylskiego „Chłodna jesień” i powstałą na jej bazie powieść, ale przecież śnił o Noblu niemal każdy z ważnych pisarzy. „Taki na przykład Grochowiak to co roku był pewien Nobla i co roku nie mógł się nadziwić, że jednak dali komu innemu” – pada w jednej z książek nieocenionej Joanny Siedleckiej. Nic w tym marzeniu złego. Pytanie tylko: Jak daleko w pogoni za noblowskimi szansami artysta gotów jest się posunąć?
Adam Zagajewski posunął się bardzo daleko. Wymieniany jest jako polski „pewniak” do nagrody już od wielu lat, co na pewno jest nie bez związku z tym, że poeta i eseista bardzo się stara pozostawać w dobrych stosunkach z wpływowym i ustosunkowanym na Zachodzie lewicowym salonem. Zerwał kiedyś wieczór poetycki, gdy dowiedział się, że patronuje mu zbrodniczy Instytut Pamięci Narodowej, napisał jakąś kantatę o Jedwabnem… Na razie wystarczyło to tylko na nominację do Nike i jakąś nagrodę niemiecką, ale przychodzi wreszcie dobra koniunktura. Jeśli rodzimemu salonowi uda się nakręcić na Zachodzie nagonkę na „kaczystowski reżim”, to jury nagrody – do szpiku lewicowe – gotowe uznać, że czas na laureata z walczącego o demokrację kraju.
Aby nie było wątpliwości, kto nim być powinien i jak bardzo by się załatwienie jemu właśnie takiego Nobla przysłużyło walce, popełnił Zagajewski wiersz zaangażowany. Wiersz o rozstrzeliwaniu przez PiS reżyserów filmowych, „nie wyłączając kobiet”, wsadzaniu do więzień dziennikarzy i ogólnie prześladowaniu intelektualistów. Niestety, przeraźliwie grafomański. Przecierałem oczy, gdy „Wyborcza” dumnie ogłosiła ten płód na swych łamach, ale cóż – Szymborska po analogicznym wierszu Nobla dostała, więc – kto wie? – może i dobrze poeta kombinuje.
Tylko… hm, jak by to powiedzieć… A może zresztą i mówić nie warto.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.