Do zatrzymania doszło w Kijowie. Prokuratura poinformowała, że 41-letni mieszkaniec stolicy oferował kandydatom dołączenie do swojego projektu politycznego w zamian za wysoką opłatę. Jak podano, proponował miejsce na liście przejściowej w nadchodzących wyborach parlamentarnych.
Polityk domagał się 160 tys. dolarów łapówki, z czego sto tysięcy miało stanowić opłatę wstępną, natomiast pozostałe 60 tys. – środki rzekomo przeznaczone na rozwój partii. Mężczyzna został zatrzymany w chwili przyjmowania całej kwoty, obecnie przebywa w areszcie.
Służby: oferował miejsca mimo unieważnienia partii
Według informacji podawanych przez SBU, zatrzymany wciąż proponował wpisanie na listy wyborcze swojej partii, choć jej rejestracja została unieważniona już w październiku z powodu sfałszowania dokumentów założycielskich. Służby informują również, że mężczyzna rozpowszechniał nieprawdziwe treści dotyczące sytuacji na froncie, armii oraz polityki wewnętrznej.
Dochodzenie obejmuje także materiały zabezpieczone podczas przeszukań – dokumenty i urządzenia mające potwierdzać jego udział w oszustwie. Podejrzanemu grozi nawet 12 lat więzienia i konfiskata mienia.
Media: Podejrzanym jest Walerij Tokar
Choć w oficjalnym komunikacie nie ujawniono nazwiska zatrzymanego polityka, to ukraińskie media – m.in. "Ukraińska Prawda" i RBC-Ukraina – twierdzą, że chodzi o Walerija Tokara. To on miał przyjmować 160 tys. dolarów podczas operacji służb. Tokar wcześniej złożył petycję o ustąpienie prezydenta Wołodymyra Zełenskiego, a w 2018 r. założył agencję informacyjną Garant News. Media przypominają również, że za jego kierownictwa firma Ukratomenergo wygrywała przetargi Ministerstwa Gospodarki o wartości ponad 60 mln hrywien.
Czytaj też:
Skandal na granicy. Do Polski zbiegło 120 UkraińcówCzytaj też:
Afera korupcyjna na Ukrainie. Zełenski usuwa byłych ministrów
