Kopczyński: W jakiej wojnie walczy Polska?

Kopczyński: W jakiej wojnie walczy Polska?

Dodano: 
Ukraiński żołnierz podczas wojny z Rosją
Ukraiński żołnierz podczas wojny z Rosją Źródło: Wikimedia Commons
Bartosz Kopczyński To tylko kwestia czasu aż Kijów odwróci sojusze i stanie się najemnikiem rosyjskim. A wówczas mogą się wreszcie spełnić wizję obecnych rusofobów: Rosja uderzy na Polskę, ale nie zrobi tego sama, lecz użyje zaprawionej w bojach armii ukraińskiej. Może więc się zdarzyć, że broń, którą za darmo przekazaliśmy Ukraińcom, w przyszłości pod banderowskimi flagami posłuży do podboju Polski.

Bartosz Kopczyński, wiceprezes Instytutu Wiedzy Społecznej im. Krzysztofa Karonia, autor książek z cyklu „Poradnik świadomego narodu”.

Opinia publiczna w Polsce co chwila wstrząsana jest jakimiś propagandowymi atakami. We wrześniu były to drony, z których jeden wylądował (lub raczej został wylądowany) na klatkach z królikami, nie robiąc im szkody. Pod koniec października informowano o serii przechwyceń rosyjskich samolotów w przestrzeni powietrznej państw NATO. W listopadzie gruchnęła wieść o sabotażu na kolei, który miał polegać na wysadzeniu torów na linii Warszawa – Lublin. Na zdjęciach widać usunięty fragment szyny i żadnych śladów eksplozji. Wszystkie te zdarzenia są natychmiast przez rząd w Warszawie ogłaszane jako atak Rosji na Polskę i szerzej – na cały Zachód, więc Polska musi się przygotować do wojny z Rosją, a jedyne, co może nas uchronić, to wspieranie Ukrainy, która walczy za nas. Tymczasem jakoś wstydliwie pomija się milczeniem incydent w Przewodowie, gdzie od rakiety zginęło dwóch Polaków. Propaganda twierdziła, że rosyjska, po czym okazało się, że ukraińska. Dyrektor FBI Cash Patel w marcu 2025 r. stwierdził, że była to celowa propaganda Ukrainy, aby wciągnąć Polskę do wojny. Potwierdził to były już prezydent Duda w rozmowie z redaktorem Bogdanem Rymanowskim w sierpniu 2025 r.

Notujemy też liczne w ciągu ostatnich dwóch lat przypadki podpaleń i sabotaży, a jeśli kogoś udaje się ująć, to niemal zawsze są to obywatele Ukrainy. Jeśli coś z tego przedostaje się do opinii publicznej, to stwierdzenie oficjalnej propagandy, że owi Ukraińcy działali na zlecenie służb Federacji Rosyjskiej. Wiedza ta pojawia się, zanim ktokolwiek mógłby z całą pewnością stwierdzić, kto jest sprawcą. Mamy więc bardzo sprawne służby: znają sprawców jeszcze przed zdarzeniem. Ignorują one fakt, że właśnie takie reakcje zapowiadała ukraińska aktywistka w Polsce Natalia Panczenko – posiadaczka polskiego obywatelstwa od prezydenta Dudy. Zapowiedziała profetycznie, że jeśli Polacy nie będą spolegliwie wspierać Ukraińców, to będą podpalenia sklepów i domów oraz walki. Mimo tych dowodów i poszlak propaganda ignoruje to wszystko i nadal uparcie twierdzi, że jedynym zagrożeniem dla Polski jest Rosja – i twierdzi tak zarówno propaganda rządowo-platformiana, jak i PiS-owska. Tak samo jak w sprawie plandemii, tak samo w sprawie wojny ukraińskiej obydwa oficjalnie wrogie obozy są zadziwiająco zgodne.

Jak jednak opisać rzeczywiste zagrożenia dla Polski?

Tu próżno pytać polityków w Polsce i ekspertów głównego nurtu. Oni albo nie wiedzą, albo źle wiedzą, albo kłamią. Należy wyróżnić dwa rodzaje zagrożenia: pierwotne i wtórne. Pierwotne oznacza jakieś państwo niesprowokowane przez Polskę, które prowadzi wobec nas politykę wrogą. W tym znaczeniu Rosja nie jest zagrożeniem pierwotnym, lecz jest nim państwo ukraińskie. Od swojego powstania w 1991 r. prowadzi politykę antypolską, pomimo ciągłego wsparcia i dowodów sympatii ze strony Polski. Władze Ukrainy nie okazały nam ani trochę wdzięczności za nasze wsparcie dyplomatyczne, polityczne, gospodarcze, militarne, socjalne, finansowe i wszelkie inne. Wszystko, co po 24 lutego 2022 r. przekazaliśmy Ukrainie, jest za darmo. Politycy PiS i obecnej koalicji rządzącej dają Ukraińcom wszystko, czego tamci chcą, nie domagając się w zamian niczego. Wszystko to dzieje się oczywiście kosztem Polaków: zubaża naród, zadłuża państwo i odbiera nam możliwości działania. Nie ma takiej ceny, jakiej politycy w Polsce nie zapłaciliby, aby zadowolić Ukraińców. Jednak oni wciąż zadowoleni nie są, przeciwnie – ze strony polityków ukraińskich słyszymy tylko kolejne roszczenia, krytykę i groźby. Ukraina ponadto buduje swoją tożsamość na banderyzmie, który jest tam niemal oficjalną ideologią władzy. Już raz ideologia ta doprowadziła do wielkiej i okrutnej rzezi Polaków na Kresach z rąk Ukraińców. Zarówno politycy na Ukrainie, jak i ci główni w Polsce pamiętać o tym nie chcą, tak jakby tego wcale nie było.

Zrozumienie, na czym polega zagrożenie dla Polski ze strony Ukrainy, wymaga odrobiny wyobraźni, jak może dalej potoczyć się wojna Ukrainy z Rosją. Ukraina wygrać jej nie może, a Zachód nie będzie w stanie podtrzymać wysiłku tego państwa. USA, główny sponsor Ukrainy (w liczbach bezwzględnych, bo w przeliczeniu na mieszkańca głównym sponsorem Ukrainy jest Polska), chce zakończyć ten konflikt, aby zaangażować się w kolejne wojny: z Iranem i Wenezuelą. Obydwie dotyczą krajów, gdzie są duże złoża ropy, a w pobliżu przebiegają główne drogi morskie: Kanał Sueski i Kanał Panamski. Ponadto Iran dostarcza ropę i gaz Chinom. Nowe wojny amerykańskie bardzo są na rękę Izraelowi, który chce utrzymania dominacji USA na morzach i dominacji dolara w światowym handlu. Wojna na Ukrainie również jest w interesie Izraela, gdyż blokuje chiński projekt Nowego Jedwabnego Szlaku. Izrael ma swój własny plan na szlak handlowo-surowcowy, łączący Azję z Europą przez Półwysep Arabski i terytorium Izraela. Ma on się kończyć na wybrzeżu Morza Śródziemnego w Strefie Gazy, co tłumaczy przyczynę usuwania tamtejszej ludności.

Gdy USA w końcu dogadają się z Kremlem co do zakończenia wojny i dalszych losów Ukrainy, to zostanie ona podporządkowana politycznie Rosji. Część terytorium państwa ukraińskiego Rosja przyłączy do swojego, a reszta stanie się dominium rosyjskim i będzie wykonywać politykę Moskwy. Dla Kijowa nie będzie to nic nowego; obecnie Ukraina to kondotier Europy, państwo do wynajęcia, które jest najemnikiem tego, kto mu zapłaci. Mogłoby być najemnikiem Polski, gdyby Polska czegoś od Ukrainy żądała. Skoro Polska tylko płaci i niczego nie wymaga, Ukraina jest najemnikiem amerykańskim, brytyjskim, niemieckim i żydowskim, i tym państwom się wysługuje. Nie ma innej możliwości jak powrót Ukrainy pod panowanie Rosji, czy komuś się to podoba, czy nie. To tylko kwestia czasu aż Kijów odwróci sojusze i stanie się najemnikiem rosyjskim. A wówczas mogą się wreszcie spełnić wizję obecnych rusofobów: Rosja uderzy na Polskę, ale nie zrobi tego sama, lecz użyje zaprawionej w bojach armii ukraińskiej. Może więc się zdarzyć, że broń, którą za darmo przekazaliśmy Ukraińcom, w przyszłości pod banderowskimi flagami posłuży do podboju Polski.

Takie jest zagrożenie pierwotne dla Polski: Ukraina jako najemnik wrogów Polski. Państwo to dysponuje gospodarką, administracją i przede wszystkim – strukturami siły, z armią i służbami specjalnymi na czele. Co potrafią, pokazali, wysadzając Nord Stream. Możemy więc, oby tylko teoretycznie, przewidywać inwazję armii zwolnionej z frontu rosyjskiego, po przerzuceniu na front polski, niepilnowany przez Polaków i otwarty na oścież. Poza armią w mundurach, wyszkoloną i wyposażoną, częściowo przez Polskę, istnieje druga jeszcze armia, znajdująca się w Polsce już dziś. To nieokreślona liczba ludności przesiedlonej z Ukrainy, którą władze Polski wpuściły bez ograniczeń. Jeśli traktować wizje pani Panczenko poważnie, a nie ma powodu, aby nie – na razie się sprawdzają – to czekają nas walki. Być może pożary i akty sabotażu w Polsce wcale nie są pochodzenia rosyjskiego, lecz ukraińskiego. Wołyń również może się powtórzyć, tym razem na terenie całej Polski; miałby kto to robić.

Zagrożenie dla Polski ze strony Rosji jest więc realne, jest jednak zagrożeniem wtórnym, będącym reakcją na agresję ze strony Polski. Polacy nie zdają sobie sprawy, zaczarowani propagandą o ciągłych atakach Rosji na Polskę. W rzeczywistości jest na odwrót; to Polska atakuje Rosję i Białoruś. Polska agresja na Białoruś trwa od lat i polega na próbie obaleniu legalnej władzy białoruskiej, pod pozorem wspierania demokracji. Agresja na Rosję polega na dostarczaniu uzbrojenia, materiałów wojennych i pieniędzy Ukrainie, a także udostępnianiu terytorium i infrastruktury Polski dla dostaw wojennych na Ukrainę. Polska robi wszystko, aby Ukraina mogła prowadzić wojnę z Rosją. Skoro Polska niczego nie chce za tę pomoc, to oznacza to, że nie są to transakcje handlowe, ale wspólna polityka. Politycy w Polsce zachowują się bardzo służalczo wobec Ukrainy i bardzo agresywnie wobec Rosji, nie starając się w ogóle zachować umiaru i równowagi. Polska wiedzie prym we wszelkich inicjatywach międzynarodowych, dążących do przedłużenia i eskalacji wojny. Politycy w Polsce jakby chcieli, aby Rosja zaatakowała również Polskę, pomimo tego że Polska nie jest przygotowana do żadnej wojny i nie ma najmniejszego interesu w takiej wojnie.

Politycy w Polsce uspokajają jednak Polaków, że jesteśmy bezpieczni, ponieważ mamy zapewnienia bezpieczeństwa ze strony NATO i USA, czyli naszych dozgonnych sojuszników, oczywiście do naszego zgonu. Jak pokazuje historia, nasi zachodni sojusznicy nie mieli zamiaru nas ratować w 1939 r. Jeśli teraz Polska miałaby zostać zaatakowana przez siły zbrojne Federacji Rosyjskiej, to mogłoby to odbyć się na trzy sposoby. Sposób ograniczony oznaczałby wykorzystanie środków napadu powietrznego, ataków w przestrzeni cyfrowej, dywersji i sabotażu. Zaatakowane zostałyby ośrodki dowodzenia, łączności i logistyki oraz linie komunikacyjne; ewentualnie zostałby zajęty niewielki fragment terytorium Polski. Wówczas nasi sojusznicy daliby nam środki do walki, podobnie jak dają Ukrainie, tak abyśmy mogli prowadzić wojnę bez końca, do ostatniego Polaka, ale żebyśmy nie mogli jej wygrać. Jaki jest efekt takiej strategii? Wystarczy spojrzeć, jak zmniejszyła się liczebnie ludność Ukrainy. Z Polską byłoby podobnie lub gorzej.

Jeśli natomiast armia rosyjska wkroczyłaby na całość lub chociaż na połowę terytorium Polski, to wówczas Wojsko Polskie nie byłoby w stanie powstrzymać pełnoskalowej inwazji. Nasi sojusznicy również nie dysponują siłami lądowymi, zdolnymi odeprzeć taki atak. Mają jednak inne skuteczne środki zatrzymania Rosjan. Mogliby użyć broni jądrowej, atakując zgrupowania wojsk rosyjskich na terytorium Polski lub węzłowe punkty, bez opanowania których Rosjanie nie mogliby podążać dalej, czyli największe miasta. Podobnie zrobili Alianci w czerwcu 1944 r., gdy wraz z lądowaniem w Normandii alianckie lotnictwo zbombardowało i obróciło w ruinę cały szereg francuskich miejscowości, leżących na przypuszczalnych drogach przemarszu wojsk niemieckich do strefy lądowania. Chodziło o to, aby opóźnić Niemców, by nie mogli dotrzeć na czas na plaże Normandii. Podobnie mogłoby wyglądać potraktowanie przez aliantów polskiego terytorium, aby zatrzymać pochód Rosji. Wówczas nasi domorośli rusofobowie mogliby się ucieszyć, że wreszcie daliśmy łupnia Rosjanom. Nieuchronność naszego wyparowania umyka tym ludziom z umysłów.

Co umyka nadwiślańskim rusofobom?

Jest jeszcze możliwy wariant pośredni, zakładający użycie sił konwencjonalnych, realny jednak dopiero za kilka do kilkunastu lat. Tyle będzie potrzeba Niemcom, aby odbudowali Wehrmacht, do czego właśnie przystąpili. Militarne plany Berlina są imponujące: 280 tysięcy żołnierzy opartych o własną niemiecką technikę wojskową. Nadwiślańskim rusofobom pewnie umyka uwadze fakt, że współczesne państwo ukraińskie bardzo jest przychylne Niemcom. W czasie II wojny światowej III Rzesza używała ukraińskich ochotników przeciw Polakom, m.in. do tłumienia Powstania Warszawskiego, i jako strażników w obozach koncentracyjnych. Sam nacjonalizm ukraiński, który później przybrał zbrodniczą formę banderyzmu, został stworzony sztucznie w II połowie XIX wieku, na bazie antypolonizmu, z inicjatywy Austrii i Niemiec. Tradycja zobowiązuje, nie ma więc żadnego powodu, aby Niemcy nie mogły znów dogadać się na rozbiór Polski. Wspólnikiem Berlina może znów być Moskwa, a obydwie te siły będą miały powód i możliwość, aby czarną robotę na Wschodzie Polski wykonała armia ukraińska.

Już raz Rosja wykorzystała powstanie Kozaków i czerni ukraińskiej przeciw Polakom: w 1768 r. wybuchła Koliszczyzna, skierowana przeciw Konfederacji Barskiej, stłumiona po kilku miesiącach przez polskie wojska koronne oraz samych Rosjan, gdy ci zobaczyli, co wyprawiają buntownicy. Ofiar liczono pomiędzy sto a dwieście tysięcy. Szlachtę, Żydów i pozostałą polską ludność cywilną mordowano w sposób okrutny, tak samo jak w XX wieku na Wołyniu i jak w XVII w. podczas Powstania Chmielnickiego. Przywódcy wszystkich trzech wielkich rzezi Ukraińców na Polakach mają na Ukrainie swoje pomniki i są czczeni jako bohaterowie narodowo-państwowi. Jedynym sposobem, aby nie powtórzyło się to, co zdarzyło się już trzykrotnie, jest utrzymanie silnego państwa polskiego. A ono właśnie jest osłabiane i rozbrajane na rzecz państwa ukraińskiego, pod pretekstem zagrożenia rosyjskiego, a tymczasem za plecami znów zbroją się Niemcy, również pod pretekstem zagrożenia rosyjskiego, tyle że oni dotąd nie zapomnieli o naszych Ziemiach Odzyskanych. Skoro więc Polska sama się osłabia i wystawia na ataki z każdej strony, to aż się prosi, aby zagrać kartą ukraińską przeciw Polsce. Wówczas zachodnią część Polski bez oporu zająć będzie mogła nowa armia niemiecka, oficjalnie w celu ochrony ludności przed działaniami wojennymi. Przyszli zaborcy dzięki głupocie Polaków i zdradliwej pseudoelicie budują sobie bardzo szerokie możliwości na przyszłość, a wstępem są wojny hybrydowe, toczące się z udziałem Polski. Państwo polskie toczy nieoficjalną wojnę hybrydową przeciwko Rosji, a przeciwko Polsce nieoficjalną wojnę hybrydową prowadzi państwo ukraińskie. Zwykli Polacy nie wiedzą o tych wojnach, a osoby decyzyjne w obydwu stolicach reprezentują kogoś z zewnątrz.

Należy zatem zastanowić się, dlaczego politycy w Polsce godzą się na to i robią wszystkie te rzeczy, i to niezależnie, czy rządzi koalicja jedna czy druga – obie wywodzące się z Magdalenki. Przecież wszystkie obecne decyzje rządu i inicjatywy legislacyjne – a także większość decyzji i inicjatyw rządu poprzedniego – były i są antypolskie, sprzeczne z polską racją stanu. Odpowiedź jest prosta: ci ludzie realizują inną rację stanu, a wytłumaczenia możliwe są cztery: nie są Polakami, a tylko udają takich; byli Polakami, ale zdradzili i zmienili swoją tożsamość; są zależni finansowo lub szantażowani za swoje haniebne sprawki; są tak wielkimi głupcami, że nie wiedzą, co robią. Jest wszak jedno spoiwo łączące wszystkich ponad podziałami, partiami, klubami, stronnictwami i poglądami. Wszyscy oni są aktywnymi syjonistami. Wspierają Ukrainę, której establishment legitymuje się żydowskim pochodzeniem, a jeden z najnowszych aferzystów, Timur Mindicz, jeden z bliskich współpracowników Żeleńskiego, uciekł z Ukrainy przez Polskę do Izraela. Część polityków obecnej koalicji szczyci się pochodzeniem żydowskim, część ukraińskim, a wszyscy na baczność stają przed chanuką, którą każdy z nich chętnie zapaliłby jako tzw. szamasz – służący goj, zajmujący się właśnie świecami w bóżnicy. Cały więc establishment popiera państwo Izrael i jego politykę, tak samo jak staje na baczność przed kolejnym ambasadorem USA w Warszawie. I jest taka niepisana tradycja, że zawsze musi być nim urzędnik żydowskiego pochodzenia. A jako wisienkę na torcie można dodać strategię, nad którą zaczął pracować rząd, zwalczającą antysemityzm i wspierającą życie żydowskie. Zaiste, cały establishment III RP, te pozornie zwalczające się partie, kamaryle, stronnictwa pałacowe i haremowe, mają wspólną zasadę nadrzędną: „Łączy nas Talmud!”.

Czym jest ten antysemityzm?

Dziś możemy precyzyjnie już określić oba pojęcia. Antysemityzm tak, jak rozumieją to Polacy, oznacza szkodzenie semitom za to, że są semitami. W tym znaczeniu największym antysemitą jest premier Izraela Binjamin Netanjahu, obywatele państwa Izrael i wszyscy, którzy to państwo popierają. Usuwają Palestyńczyków, którzy są semitami, bo chcą mieć wolną przestrzeń dla szlaku handlowego, a robią to, bo uważają się za dużo lepszych, choć sami wedle dość dobrze udokumentowanej wiedzy mają pochodzenie chazarskie, czyli azjatyckie. Natomiast antysemityzm rozumiany przez Żydów daje możliwość nazwania antysemitą każdego, kto im się sprzeciwia, jest dla nich niewygodny, kogo chcą usunąć. Antysemityzm jest więc uniwersalnym narzędziem uprawiania syjonizmu, używanym przez syjonistów. Natomiast jak zachowuje się życie żydowskie, możemy obserwować wewnątrz państwa Izrael, jak tam są traktowani nie-żydzi. Życie żydowskie wypiera wszelkie inne przejawy życia poza szamaszami – sługami, golemami bez własnej woli i rozumu.

W przyszłości wybrnięcie z tej sytuacji będzie wymagało prostej operacji: cofnięcia większości antypolskich zmian, wprowadzonych przez rząd obecny i poprzedni, uznania całego obecnego rządu i przywództwa politycznego obecnej koalicji za zorganizowaną grupę przestępczą, a każdą osobę zaangażowaną w tę działalność za podejrzaną o popełnienie przestępstw, zatrzymanie całego rządu i decydentów politycznych in gremio, postawienie przed sądem i sprawiedliwe osądzenie. Tego należy już dziś zacząć domagać się od przyszłych koalicjantów: PiS i Konfederacji WiN. A potem odzyskać niepodległość i rozliczyć innych odpowiedzialnych za likwidację państwa polskiego.

Rozmarzyłem się – zapewne nie pójdzie tak łatwo, szczególnie na początku. Coraz większa bezczelność antypolonizmu obecnej ekipy z Warszawy wskazuje, że nie liczą się już z niczym, a to wskazuje, że idą na całość, aby się jeszcze jak najwięcej nachapać, zanim będą musieli uciekać z Polski. Oznacza to, że koniec ich panowania jest bliski, i zapewne nie da się ich wszystkich wyłapać, zanim uciekną. To też jednak będzie bardzo pouczające, dokąd będą uchodzić, ilu pryśnie do Izraela jak Timur Mindicz, ile paszportów posiadają politycy w Warszawie. Sporo tu napisano faktów, które dla współczesnych inteligentów, zaczadzonych kabałą, gnozą i Talmudem, są wprost herezjami, o których nawet myśleć się boją.

Kto chce więcej takich herezji, czyli po prostu prawdy, tego zachęcam do lektury moich książek z serii „Poradnik świadomego narodu”.


Inwestuj w wolność słowa.
Akcje Do Rzeczy + roczna subskrypcja gratis.
Szczegóły: platforma.dminc.pl


Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także