Szeremietiew o konflikcie między Ukrainą i Rosją: Może być wojna na całą Europę
  • Przemysław HarczukAutor:Przemysław Harczuk

Szeremietiew o konflikcie między Ukrainą i Rosją: Może być wojna na całą Europę

Dodano: 
Władimir Putin obserwuje manewry rosyjskiej armii
Władimir Putin obserwuje manewry rosyjskiej armii Źródło: PAP/EPA / ALEXEY NIKOLSKY/RIA NOVOSTI/KREMLIN POOL
Patrząc na działania władz Rosji przypomina się anegdota o chłopcu bawiącym się zapałkami. Wiele razy je zapala, nie dzieje się nic, aż w końcu płonie całe pudełko, a nawet całe mieszkanie. Tu może być podobnie. I im bardziej Rosji będzie się pozwalać na prowokacyjne działania, tym radykalniejsze mogą być kolejne – mówi portalowi DoRzeczy.pl prof. Romuald Szeremietiew, były minister obrony narodowej, ekspert w dziedzinie obronności, Akademia Sztuki Wojennej.

Jest nowy kryzys między Ukrainą i Rosją. Czym się może skończyć?

Romuald Szeremietiew: Skutki tego, co się dzieje, mogą być bardzo poważne. W dłuższej perspektywie czasowej dojść może do konfliktu zbrojnego, który wykroczy poza Ukrainę i Rosję, a obejmie całą Europę. Rosja od kilku lat prowadzi politykę zdobywania nowych przyczółków bez większych kosztów. Tak było na Krymie, w Donbasie, teraz w przypadku przejęcia ukraińskich okrętów. Rosja liczy, że nie będzie napotykać na opór i swoje cele osiąga. Ale prędzej czy później do tego konfliktu dojdzie.

Jak to nie napotyka na opór? Przecież prezydent Poroszenko zapowiedział ostrą reakcję?

Tak, wprowadzenie stanu wojennego. Tak, jakby od lat Ukraina nie toczyła wojny. Do tego zapowiedzi tej towarzyszy deklaracja, że stan wojenny nie oznacza wojny. Wynikałoby z tego, że Ukraina godzi się na zajęcie ich okrętów. A przypomnę, że okręt stanowi terytorium państwa, pod banderą którego pływa. Więc Ukraina jakby godziła się na utratę części terytorium.

W takim razie dlaczego uważa Pan, że może dojść do eskalacji konfliktu?

Patrząc na działania władz Rosji przypomina się anegdota o chłopcu bawiącym się zapałkami. Wiele razy je zapala, nie dzieje się nic, aż w końcu płonie całe pudełko, a nawet całe mieszkanie. Tu może być podobnie. I im bardziej Rosji będzie się pozwalać na prowokacyjne działania, tym radykalniejsze mogą być kolejne.

No właśnie. Jakiś czas temu pojawiły się w rosyjskich mediach artykuły o ewentualnym użyciu broni nuklearnej, wobec któregoś z państw Europy Środkowo-Wschodniej. To realny scenariusz?

Oczywiście, że to realny scenariusz. Mówiłem o tym już kilka lat temu. Wtedy rzucono się na mnie, że straszę nuklearną zagładą. Tymczasem trzeba rozróżnić pomiędzy strategiczną bronią jądrową, a bronią taktyczną. Broń taktyczna to także niewielkie ładunki jądrowe, których użycie spowodowałoby skażenie porównywalne z katastrofą w Czarnobylu, a więc w skali globalnej niewielkie. A skutki psychologiczne byłyby niewyobrażalne. Pamiętajmy, że Rosja w doktrynie obronnej ma zapisaną możliwość użycia broni jądrowej także wobec państw, które tej broni nie mają. Więc zagrożenie jest niestety realne.

Jak w tym kontekście ocenia Pan działania polskiego rządu i co należy robić, by zagrożenia uniknąć?

Przede wszystkim taktyka, że jak będziemy słabi i bez armii, to nikt nas nie napadnie, obowiązywała w wieku XVIII. Skończyło się katastrofą i rozbiorami. Cieszą zabiegi o zwiększenie obecności wojsk amerykańskich w Polsce. Mam nadzieję, że w przyszłym roku stanie się to już pewne. Martwi brak doktryny obronnej. My ją musimy mieć, a wciąż jej nie mamy.

W jakiej perspektywie czasowej, Rosja realnie może zacząć nam zagrażać militarnie?

Sytuacja jest dynamiczna i zależy od wielu czynników. Bez wątpienia obecny kryzys, to przejęcie okrętów ma związek z tym, co dzieje się we Francji. Rosjanie na pewno będą wykorzystywać wszelkie problemy wewnętrzne w Unii i w NATO. Dużo zależy od realizacji amerykańskich gwarancji. Jeśli faktycznie Amerykanie stworzą bazy w naszym kraju, to Rosja raczej nie odważy się na eskalację swoich działań. Jeśli nie daj Boże Amerykanie wycofaliby się z Europy, wówczas zagrożenie gwałtownie wzrośnie. Wciąż nie wiadomo, czy NATO będzie w stanie zapewnić bezpieczeństwo Litwy, Łotwy i Estonii. I co Polska ma zrobić, jeśli kraje te będą zaatakowane, a zachodni sojusznicy nie będą chcieli iść z pomocą. Do tego potrzebna jest jednak doktryna obronna, której nie mamy. Jedno nie ulega dla mnie wątpliwości – ten błogi spokój, w którym znajduje się Europa, a także Polska, ma bardzo kruche podstawy. Oby nie spełnił się czarny scenariusz.

Czytaj też:
"Śmierć Rosji!". Zamieszki pod rosyjską ambasadą w Kijowie
Czytaj też:
Rosja zaatakowała ukraińskie okręty. "Wojna na naszej ziemi i poza nią"

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także