Wygląda na to, że TVP postanowiła włączyć się do dyskusji na temat polityki historycznej. Oczywiście na swój sposób. Jest to sposób typowy dla państwa postkolonialnego, w którym elity zamiast bronić prawdy o przeszłości i losach swego narodu, przyjmują pozycję grzecznego wykonawcy. Tak tylko mogę zrozumieć decyzję władz TVP, które postanowiły pokazać polskiej publiczności niemiecki film „Nasze matki, nasi ojcowie”. Przypominam, że w filmie tym Armia Krajowa została pokazana jako siła skrajnie antysemicka i ksenofobiczna, a jej żołnierze nie wahają się, gdy tylko mają taką możliwość, uczestniczyć w Holokauście. Polacy pojawiają się tylko na marginesie akcji, ale jakże znaczącym. Pełnią funkcję pomocników i współsprawców Zagłady.
Przedstawiciele telewizji twierdzą, że pokażą ten film, żeby polscy widzowie sami mogli sobie wyrobić na jego temat zdanie. Paradne tłumaczenie. Telewizja publiczna to nie worek, do którego każdy może wrzucić, co mu się żywnie podoba. Po to zatrudnia publicystów i redaktorów, by sami byli w stanie ocenić, jaką wizję historii przedstawia dany film i czy zgadza się ona z wartościami ważnymi dla ogółu Polaków. Pomysł, żeby TVP nadawała każdy serial tylko dlatego, że budzi on kontrowersje, jest co najmniej absurdalny. Ale skoro tak, proszę bardzo. W kolejce czekają rosyjskie seriale o szlachetnej Armii Czerwonej, ukraińskie o wielkim Stepanie Banderze itd., itp.
Chyba że prawdziwy powód jest inny. Osoby podejmujące decyzje w TVP tak naprawdę zgadzają się z niemiecką wizją Armii Krajowej, brak im tylko odwagi, żeby samemu to powiedzieć. Ludzie z TVP też chcieliby wychować i uczyć niedojrzałych Polaków. Też uważają, że byliśmy narodem sprawców i powinniśmy się przyznać do przyrodzonego antysemityzmu. Głosząc tę wizję, wolą jednak posłużyć się cudzymi rękami. Kiedy już ktoś ich skrytykuje, zawsze będą mogli powiedzieć, że przecież oni tylko są za wolnością wypowiedzi. Sprytne, nieprawdaż?
Oto, jak tchórzostwo i kunktatorstwo uniemożliwiają Polsce prowadzenie skutecznej polityki historycznej. Zamiast – jak postulowałem – docierać do niemieckiej opinii publicznej z przekazem o polskich cierpieniach, o tym, że Polacy po Żydach byli drugą statystycznie najliczniej prześladowaną grupą narodowościową w czasie wojny, polska instytucja publiczna, utrzymywana przez polskich podatników, zaserwuje nam debatę nad niemiecką wizją historii! Zamiast eksportować do Niemiec nasze filmy i tam doprowadzić do debaty, w której uwzględniona zostanie polska wrażliwość, my importujemy niemiecki obraz przeszłości i dbamy o to, żeby ta nowa wrażliwość dotarła do masowego odbiorcy w kraju. To jest po prostu całkowita kapitulacja.