Unia Europejska chce, by w ramach "odtwarzania przyrody" część użytkowanych przez polskich rolników pól została zalana. Oznacza to ograniczanie powierzchni do produkcji żywności. Jak poinformował "Nasz Dziennik" chodzi o blisko 400 tys. użytkowanych rolniczo hektarów.
Podstawą prawną ma być przedstawiony 22 czerwca przez Komisję Europejską projekt rozporządzenia Parlamentu i Rady UE - Restoration Law EU. Rozporządzenie stanowi element realizacji celów Strategii na Rzecz Bioróżnorodności Biologicznej do 2030 roku.
Dokument Parlamentu i Rady UE ma charakter rozporządzenia UE. Co to oznacza w praktyce? Otóż regulacje, które ustanawia po ich przyjęciu, automatycznie wchodzą do porządku prawnego państw członkowskich – są automatycznie wiążące i muszą być stosowane bezpośrednio.
Ponadto, procedura przyjęcia tego typu rozporządzenia opiera się na większości w europarlamencie i większości kwalifikowanej w Radzie, co oznacza, że nie przewiduje prawa weta dla poszczególnych państw.
Przeworska: Rolnicy już dostają informacje
O zagrożeniu, jakie niesie on dla i tak znajdujących się w ciężkiej sytuacji polskich producentów rolnych, pisze portal Świat Rolnika. Kwestia ta była także przedmiotem konferencji prasowej Konfederacji, w której uczestniczyła Monika Przeworska, dyrektor Instytutu Gospodarki Rolnej.
Ekspert przestrzegła, że jeżeli wcześniej nie zareagujemy, to będziemy musieli to implementować to prawo do swojej praktyki. Jak dodaje, mamy niestety do czynienia z "szaleństwem" ideologicznym Unii.
Co więcej, wygląda na to, że unijne przedsięwzięcie jest już na początkowym etapie realizacji. Ma to być widoczne w województwie podlaskim na mocy tzw. dyrektywy ptasiej. Jak przekazała Przeworska, tamtejsi rolnicy, gospodarujący na bagnowiskach, już teraz dostają informacje na temat ekspertyz przygotowanych przez polskie służby, z których wynika, że rolnicy zostaną pozbawieni ponad 10 tys. hektarów.
– Początkowo możliwość korzystania z tych ziem zostanie ograniczona. Docelowo obawiamy się, że po prostu rolnicy te pola będą musieli opuścić. (...) Rodzi się pytanie, do czego tak naprawdę Unia Europejska nas w XXI wieku namawia? Czy na pewno jest to wzmacnianie Unii Europejskiej, jeżeli chodzi o bezpieczeństwo żywnościowe, czy jednak ograniczenie produkcji? – zapytała Przeworska.
Polska ma zalać część pól
Przedsięwzięcie jest promowane pod hasłem "odtwarzania przyrody" i stanowi element polityki Zielonego Ładu. Według wstępnych szacunków realizacja unijnego planu wiązałaby się z zatopieniem gruntów o powierzchni równej areałowi 35 tys. gospodarstw rolnych.
Jednym z bardzo istotnych, z punktu widzenia Polski, punktów przedstawionego projektu stanowi, że państwa członkowskie muszą wdrożyć środki ochronne torfowisk będących w użytkowaniu rolniczym – do 2030 r. obejmujące co najmniej 30% areału takich torfowisk z czego na ¼ odtwarzające właściwe uwodnienie; do 2040 r. – 50%, z czego ½ z odtworzonym uwodnieniem; do 2050 r. – 70%" – pisze branżowe medium.
"Środki o których mowa oznaczają nie mniej, nie więcej rozpoczęcie procesu zatrzymywania wody na dotychczas użytkowanych rolnie torfowiskach, czyli mówiąc bardziej obrazowo – na ich zalewaniu. Tak, UE chce zatopić polskich rolników" – czytamy dalej.
Czytaj też:
Zboże z Ukrainy i kryzys w polskim rolnictwie. Bryłka przytacza daneCzytaj też:
Ardanowski o polskim planie dla rolnictwa: Model narzucony przez KE