Sezon grzewczy dobiega końca, a do polskich domów trafiają ostatnie za niego rachunki. To trudny moment, bo i nie była to łatwa zima dla portfeli. Wydatki tych, którzy mają piece na węgiel, dramatycznie wzrosły już kilka miesięcy temu. Po 1 stycznia płacić więcej musieli także ci, którzy mają ciepło systemowe, ogrzewają mieszkania i domy prądem oraz gazem. Ci ostatni dostali największą podwyżkę – ich rachunki stały się wyższe o 23 proc.
Rząd nadal stosuje pewne mechanizmy, które mają chronić obywateli przed podwyżkami. Jednak mimo nich koszty energii – bez której we współczesnym świecie nie da się już funkcjonować – zaczynają być dla Polaków przygniatające. Zwłaszcza w okresie, w którym dwucyfrowa inflacja napędza wzrost cen właściwie w każdej sferze życia.
DROŻEJ I GORZEJ
Bartosz Kowalewski z Dzbonia pod Ciechanowem ma jednorodzinny dom i piec węglowy V klasy energetycznej – pieców o gorszych parametrach instalować już nie wolno. Jego rachunki za węgiel skoczyły ponad trzykrotnie. – Przed wojną na Ukrainie płaciłem za tonę ekogroszku 900 zł – opowiada pan Bartosz. – Czasem kupowałem też za 1,3 tys. zł tonę polskiego ekogroszku,
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.