Wierzyciele Ukrainy zgodzili się zawiesić spłatę długów na dwa lata. Jednak moratorium na płatności dla prywatnych zagranicznych posiadaczy obligacji kończy się 1 sierpnia.
Jeśli rząd w Kijowie ogłosi niewypłacalność, może to podważyć zaufanie inwestorów do zobowiązań Zachodu i byłoby katastrofalne dla powojennego ożywienia gospodarki kraju. Mogłoby to również potencjalnie skomplikować przyszły dostęp Ukrainy do rynków finansowych.
Kijów zaproponował swoim wierzycielom porozumienie zmniejszające obecną wartość długów o 60 proc., jednak ci odpowiedzieli, że uważają 22 proc. za bardziej rozsądne – pisze "The Economist".
Według gazety w razie braku porozumienia Ukraina ma dwie opcje. Jedną z nich jest wynegocjowanie przedłużenia zamrożenia obsługi długu, drugą – ogłoszenie bankructwa.
Nad Ukrainą wisi widmo bankructwa. Został jej miesiąc?
Brytyjski tygodnik zwraca uwagę, że w sytuacji normalnej restrukturyzacji wierzyciele stawiają na perspektywy gospodarcze kraju, natomiast pożyczanie pieniędzy państwu, które jest w stanie wojny, wiąże się także z drugim ryzykiem: czy wygra.
Ukraina potrzebuje w tym roku dodatkowych 9,5 mld dolarów na sfinansowanie kluczowych działań naprawczych w obszarach obronności, energetyki, odbudowy budynków mieszkalnych, rolnictwa, zasobów naturalnych, technologii cyfrowych i informatycznych.
Ministerstwo Finansów w Kijowie kontynuuje negocjacje z posiadaczami euroobligacji na temat restrukturyzacji, a konkretnie częściowego umorzenia długu. W niedalekiej przyszłości szczegóły tych rozmów mają zostać upublicznione.
Konsorcjum zagranicznych posiadaczy obligacji, w tym BlackRock BLK i Pimco, zamierza nakłonić Ukrainę do wznowienia spłaty odsetek od swojego długu w przyszłym roku.
Czytaj też:
Ukraińska gospodarka wojenna