Demograficzna katastrofa w Polsce. Dlaczego "500 plus" nie przyniosło efektu?

Demograficzna katastrofa w Polsce. Dlaczego "500 plus" nie przyniosło efektu?

Dodano: 
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Źródło: PAP / Darek Delmanowicz
GUS przedstawił kilka dni temu alarmujące dane za 2024 rok dotyczące dzietności w Polsce. O przyczynach takiego stanu wypowiedział się prof. Julian Auleytner, uważany za pomysłodawcę programu "500 plus".

Z danych opublikowanych przez GUS kilka dni temu, wynika, że współczynnik dzietności w ubiegłym roku wyniósł zaledwie 1,099. Współczynnik dzietności to przeciętna liczba dzieci, które urodziłaby kobieta w ciągu całego okresu rozrodczego (15-49 lat), przy założeniu, że w poszczególnych fazach tego okresu rodziłaby z intensywnością obserwowaną wśród kobiet w badanym roku.

Wskaźnik dzietności pozwala ocenić, czy następuje prosta zastępowalność pokoleń. Za taki poziom uznaje się około 2,1 dziecka na kobietę. Przy poziomie dzietności około 2,1 liczba ludności w długim okresie powinna pozostawać stabilna (nie uwzględniając migracji). Współczynnik poniżej tego poziomu oznacza, że populacja będzie się stopniowo zmniejszać i starzeć.

Ponadto z danych GUS wynika, że Polska ma ujemny przyrost naturalny. Wynosi on -4,17.

"500 plus" nie zwiększyło dzietności w Polsce. Dlaczego?

Rząd premier Beaty Szydło wprowadził program „500 plus”, którego jednym z założeń było zwiększenie dzietności. Za pomysłodawcę programu uważa się prof. Juliana Auleytnera.

„Fakt” rozmawiał z profesorem. Przyznał on, że „500 plus”, a potem „800 plus” miały na celu zmniejszenie ubóstwa. – Z czasem PiS dodał do tego filozofię zwiększenia dzietności, ale bez uzasadnienia – powiedział.

Zdaniem profesora głównym powodem spadku dzietności nie są kwestie finansowe. – Wraz ze wzrostem dobrobytu rośnie poziom aspiracji młodych ludzi, do których nie należy chęć posiadania dzieci. Wyrachowanie w wyborach celów życiowych bierze górę nad życiem uczuciowym, nad chęcią posiadania dzieci – stwierdził.

Prof. Julian Auleytner podkreślił, że kolejne programy finansowe nie rozwiążą problemu niskiej dzietności. Ocenił, że „kobiety nie chcą być traktowane instrumentalnie jako homo economicus”. – To liberalna koncepcja zakładająca zwiększanie wydajności poprzez stosowanie bodźców ekonomicznych. W przypadku zwiększenia dzietności to nie przemawia. Ponadto to obraża kobiety – zwrócił uwagę.

Profesor ocenił, że dzieci nie przychodzą na świat dlatego, że rodzice otrzymują gotówkę od państwa. Zaznaczył, że decyzja o powiększeniu rodziny jest znacznie bardziej złożona i zależy od wielu czynników społecznych, kulturowych i osobistych.

– Zapaść demograficzna potrwa tak długo, jak długo nie będzie akceptowana wielokulturowość, czyli akceptacja dla osiedlania się w Polsce młodych ludzi z innych krajów – powiedział.

Ponadto zwrócił uwagę na inne wyzwania takie, jak wykluczenie komunikacyjne, uzależnienie od mediów cyfrowych czy problemy zdrowotne, jak otyłość i nadwaga wśród najmłodszych. – Nie wystarczy posiadać dzieci, trzeba je wychować, a nie oddawać wychowanie w macki internetu i telefonu komórkowego – zaznaczył.

Czytaj też:
Polska wymiera. Ale czy dzieje się to "samo z siebie"?
Czytaj też:
Alarmujące dane na temat dzietności w Polsce. Demograficzna katastrofa?


Dołącz do akcjonariuszy Do Rzeczy S.A.
Roczna subskrypcja gratis.
Szczegóły: platforma.dminc.pl


Źródło: DoRzeczy.pl / fakt.pl
Czytaj także