Nie cichną komentarze po wczorajszym wystąpieniu Leszka Jażdżewskiego, redaktora naczelnego "Liberte". Antyklerykalna mowa dziennikarza zwieńczona była porównaniem katolików i Kościoła do "świń w błocie". Następnie przemawiał Donald Tusk, który mówił o "łączeniu, nie dzieleniu" i szukaniu wspólnoty oraz szacunku. Były premier poświęcił też wiele uwagi konstytucji RP i jej wartościom.
Oba wystąpienia zachwyciły Bartłomieja Sienkiewicza. Były minister spraw wewnętrznych napisał na Twitterze: "Furia pisowskich medów i ich dyżurnych komentatorów po wystąpieniu Jażdżewskiego i Tuska - jak najpiękniejaszy hym pochwalny prawdy w życiu publicznym. Dawajcie więcej, koledzy prawacy:)" (pisownia oryginalna).
Dziennikarze i publicyści z różnych stron zastanawiają się w mediach społecznościowych, czy Donald Tusk wiedział, co powie Jażdżewski. Kamery uchwyciły reakcje szefa Rady Europejskiej, który nie klaskał razem z innymi w trakcie przemowy redaktora. Jednak wielu obserwujących wydarzenie uważa, że były premier musiał znać treść wystąpienia Jażdżewskiego.
twittertwittertwittertwittertwitter
O niejasnym powiązaniu obydwu przemówień mówił redaktor naczelny "Do Rzeczy", Paweł Lisicki. – Na pewno jest tak, że Tusk próbuje grać na różnych instrumentach. Element taniego antyklerykalizmu jest przez niego wykorzystywany. Tusk nie chce wprost pewnych rzeczy mówić, ale próbuje to rozgrywać politycznie. Gdybym ja był na miejscu Donalda Tuska i był człowiekiem, który przyznaje się do polskości, to po takim wystąpieniu albo sam bym nie wystąpił albo publicznie odciąłbym się od tego, co powiedział przede mną pan Jażdżewski – ocenił Lisicki.
Czytaj też:
Lisicki o Jażdżewskim: Człowiek, któremu nie należy podawać rękiCzytaj też:
Polityk PO: Jażdżewski nie mówił w imieniu Donalda Tuska
Czytaj też:
Jażdżewski skomentował swój występ na UW. Brnie dalej