Mark Zuckerberg wypowiadał się na temat regulacji prawnych i ich stosunku do Facebooka na dorocznej konferencji Aspen Ideas Festival. W pewnym momencie założyciel Facebooka przyznał, że w okresie przed referendum aborcyjnym w Irlandii, serwis zbanował reklamy amerykańskich środowisk pro-life. Jak dodał Zuckerberg, blokada treści antyaborcyjnych nie była wymuszona regulacjami prawnymi i ani postulatami irlandzkiego rządu – była to samodzielna decyzja władz portalu.
Czy to sytuacja analogiczna do słynnej sprawy drukarza z Łodzi? Pod koniec czerwca w sprawie zapadło orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego. Przepis, na podstawie którego skazano drukarza za odmowę usługi fundacji LGBT, uznany został za niekonstytucyjny. Stąd decyzja Ziobry o wznowieniu postępowania na korzyść drukarza. Drukarz, który odmówił wykonania plakatu dla organizacji LGBT został w marcu 2017 roku uznany za winnego wykroczenia. Sąd odstąpił jednak wtedy od wymierzenia mu kary z powodu jego sytuacji rodzinnej.
Czytaj też:
Prezes Facebooka: Zablokowaliśmy reklamy pro-life w okresie referendum ws. aborcji w Irlandii
"Zuckerberg podobno przyznaje, że blokował reklamy prolife w czasie referendum w Irlandii... czym to się różni od tego naszego drukarza? A zadziwiająco obie strony zwolennicy tolerancji i wolności sumienia naszego rodzimego sporu zgrabnie milczą w tym temacie" – pyta na Twitterze publicysta Mariusz Gierej. Odpowiedział mu Rafał A. Ziemkiewicz, publicysta "Do Rzeczy".
"Nasz drukarz nie był monopolistą i jego odmowa nie oznaczała, że plakat w ogóle nie może być wydrukowany" – zwraca uwagę.
"W tych kategoriach masz do dyspozycji inne media społecznościowe. To nie jest argument. Sytuacja jest bardzo trudna do jednoznacznego rozstrzygnięcia z uwagi na kolizję różnych wolności. A stosunek do precedensu wali w każdą stronę sporu w innym przypadku" – odparł Gierej.
twitterCzytaj też:
"Wyborcza" publikuje fałszywy list biskupów. Chodzi o LGBT